Po co? Po co chronić przyrodę? Pytanie takie nasunęło mi się podczas przysłuchiwania się konkursowi ekologicznemu, zorganizowanemu przez pewien park narodowy. Zanim konkurs się odbył, zaproszeni goście pokazywali dzieciom zdjęcia ze zwierzętami i opowiadali o tych zwierzętach. Dzieci słuchały z przejęciem, z sali padło nawet dramatyczne zapytanie, czy wydra może zjeść człowieka? Trójkę zwierzaków biegających po łące dzieci natychmiast okrzyknęły mianem najbliższych sobie idoli: "Ich Troje!" Miała miejsce daleko posunięta identyfikacja i - możemy być pewni - nawiązał się stosunek emocjonalny dzieci z oglądanymi zwierzętami. Później nastąpił właściwy konkurs. Finalistów ustawiono za stołem. Przed każdym z nich leżały trzy baloniki. Każde dziecko otrzymywało pytania, np. o to, które z wymienionych nazw przyrodniczych należą do rodziny grzybów, a które nie, albo: ile gatunków bezkręgowców żyje na terenie parku lub czy drzewo Quercus robur żyje na świecie 150, 250, a może 400 lat? Nawiasem mówiąc, uznana przez jurorów odpowiedź była nieprawdziwa, bo dotyczyła potencjalnej długości życia, a w praktyce drzewo żyje do osiągnięcia wieku rębnego, ale takich zagadnień konkurs nie przewidywał. Kiedy tylko dziewczynka lub chłopiec za stołem odpowiedzieli nieprawidłowo - musieli przebić szpilką balonik. Trzy przebite baloniki eliminowały z konkursu. Nie potrafiłem się powstrzymać przed komentarzem i powiedziałem siedzącemu obok przyjacielowi: Uczestnicy tego konkursu, zorganizowanego w dobrzej wierze, to przyszli wrogowie parku narodowego. Czego dzieci się nauczyły? Z pewnością tego, że zapamiętanie większej ilości danych lub umiejętne korzystanie ze ściąg czy podpowiedzi może przynieść sukces w konkurencji. A także, że konkurencja jest drogą do zdobycia nagrody. Dlaczego powiedziałem, że będą to w przyszłości przeciwnicy parku narodowego? Dlatego, że konkurencja, zysk i chciwość człowieka to główne przeciwności w ochronie przyrody. Edukacja w dziedzinie ochrony przyrody musi się zacząć od "wspólnego kręgu" - od empatii, współpracy, poznawania współzależności i wzajemnych uwarunkowań, a nie od konkurencji do nagrody, drogą kolekcjonowania danych. mieć przyjemność i zachować cnotęPrzytoczony konkurs ekologiczny dobrze obrazuje, jak trudną sprawą jest dziś ochrona przyrody skoro nawet instytucje zajmujące się tą ochroną "z urzędu" uczestniczą w powielaniu stereotypów wytworzonych w procesie walki cywilizacji z przyrodą. Tak, natura i kultura to były przez wieki dwie, przeciwstawne wartości. Dopiero rewolucyjne odkrycie ekologii; odkrycie, że wszystko jest ze sobą powiązane, zmusiło do głębszej refleksji: czy postęp cywilizacji polega na przekształcaniu dzikiej przyrody? Bynajmniej nie chcę demonizować konkursów ekologicznych, których setki odbywają się w Polsce według podobnych wzorów. Może nawet płynie z nich coś dobrego, bo dzieci dowiadują się np. o istnieniu parku narodowego. Posłużyłem się tym przykładem jedynie dla zwrócenia uwagi, gdzie tkwi problem i jak inaczej wygląda emocjonalne zaangażowanie w przypadku identyfikacji z procesami życia, a inaczej w przypadku kolekcjonowania informacji. W planie ochrony parku narodowego, wykonanym według odpowiedniej instrukcji napisanej w ministerstwie, znajdujemy zapisy o konieczności wycinania starych drzew, żeby odsłonić młode pokolenie, o konieczności zwalczania szkodników... Wszystko po to, żeby zachować pewien stan, który określiliśmy arbitralnie jako pożądany. Mój kolega, profesor biologii na uniwersytecie, skomentował to słowami: resort chciałby zarazem mieć przyjemność i zachować cnotę. gatunki odchodzą, procesy trwająPrzejdźmy więc do głębszego pytania: co chcemy chronić i dlaczego? Najprościej można odpowiedzieć, że chcemy chronić gatunki (stąd tyle różnych stowarzyszeń ochrony konkretnego gatunku lub ich grupy) oraz procesy naturalne. W Unii Europejskiej obowiązują dwie dyrektywy: ptasia (ochrona gatunków) i środowiskowa (ochrona procesów). Problem w tym, że jednego z drugim pogodzić się nie da. Nie da się dlatego, że życie to nieustanny proces, prowadzący do przekształceń na wielu poziomach, zmian klimatycznych, wymierania gatunków, zmian krajobrazu etc. Żeby zachować obuwika w jego rezerwacie na Roztoczu trzeba wycinać drzewa, bo ich okap tworzy warunki dla innych roślin; żeby zachować żyjące obecnie ptaki nad Narwią, czy Biebrzą trzeba kosić łąki, bo zarastają i tworzą siedliska dla nowych gatunków; jeśli w Puszczy Białowieskiej chce się zachować świerk w jego obecnej formie występowania, to trzeba walczyć z kornikiem drukarzem; trzeba walczyć z grabami, żeby zachować las dębowy itd., itp... ruch ekologiczny - kontestacja w miejscuRuch ekologiczny w Polsce prawie nie istnieje. W każdym razie nie widać go w decyzjach politycznych. Politykom nie opłaca się uwzględniać ekologicznych postulatów. Po dość obiecujących początkach, w miarę upływu czasu stał się niszą społeczną skupiającą wymieniających się często, przeważnie młodych ludzi kierujących się "jasnym światopoglądem" (odwołuję się tu do eseju Jacka Bocheńskiego "Kaprysy starszego pana"). W "ekologii" ten jasny światopogląd może oznaczać: wegetarianin jest 'ok. - mięsożerca to morderca; korporacje zabijają świat - nie wolno wyciąć ani jednego drzewa; globalizacja to śmierć - biedacy wiejscy to przyszłość; samochód jest be - rower power! Ludzie o "jasnym światopoglądzie" potrafią po raz dziesiąty użyć tej samej koperty, przyprawiając pracownika poczty o chorobę przedzawałową i skrupulatnie wydłubują skwarkę z ruskich pierogów. Niektórzy wybierają proste życie - wyjeżdżają na wieś, jedzą to, co sami zasieją i po nocach grają na bębnach przyprawiając prawie o zawał "normalnych" sąsiadów. Inną grupę ruchu ekologicznego stanowią wodzowie. Ludzie, którzy potrzebują do życia poczucia przewodzenia innym. Ponieważ niewiele umieją w kategoriach klasycznych (nauka, biznes, sztuka, psychologia, a nawet... religia) mogą swoje potrzeby zrealizować w ruchu ekologicznym. Ta kategoria, przy wszystkich ułomnościach, jest z ruchem związana na dobre i na złe - bo bycie "kimś" w ruchu stało się dla niej sposobem na życie i zdobywanie środków. Co więcej, ludzie ci, przy innym zbiegu okoliczności, byliby pewnie liderami także w tradycyjnych dziedzinach kontestowanej przez nich cywilizacji. Siłę życia daje im pojawienie się czasami na łamach jakiejś prasy lub w telewizji i poczucie, że są "sprawiedliwsi" od innych. Są to jednak typowe "potrzeby" człowieka, występujące pewnie we wszystkich grupach społecznych, dlaczego więc ruch ekologiczny został zmarginalizowany? Wydaje mi się, że dlatego, że zatrzymał się na poziomie protestu. Właściwie wszystkie protesty "ekologów" są słuszne! Podnoszą koszty niektórych decyzji i chwała im za to. Ale protest to za mało. Tak, jak zajmowanie się recyklingiem, sprzątaniem świata, ochroną, dajmy na to, przepiórki... w oczekiwaniu na odpowiedziPo co? Po co jeździć rowerem, skoro można samochodem? Po co oszczędzać światło? Po co używać drugiej strony zapisanej kartki? Po co używać kolejny raz tej samej koperty? Po co wybierać skromne życie, skoro można, jeśli się "wygra w konkursie", prowadzić bogate? Po co chronimy przyrodę? Co właściwie chronimy? Jeśli zapytamy rowerzystę-ekologa, dlaczego jeździ rowerem - odpowie, że dla ochrony przyrody. To samo odpowie człowiek używający drugiej strony kartki papieru. A co oznacza ochrona przyrody, poza tym, że ludzie ci czują się lepiej ze świadomością, że "ją" chronią? Odpowiedź wcale nie jest łatwa. Nie możemy uciec od filozofii. Chcemy chronić gatunki, zastane i lubiane przez nas miejsca, czy chcemy ochronić procesy, na które nasz wpływ i tak jest ograniczony, a w konsekwencji procesów gatunki giną? Toż to skrajnie antropocentryczne podejście do ochrony przyrody! Wiele już lat temu Amerykanin Jim Eaton zwracał uwagę, że chronimy to, co się nam podoba! Kryterium ochrony to kryterium estetyczne, a nie biologiczne. Różnorodne towarzystwa krajoznawcze wychwalają regiony odwiedzane przez turystów. To te właśnie miejsca są chronione. Żeby zachować kojarzony z jakimś miejscem kwiatek, usuwa się rośliny mogące mu zagrozić. Chcemy zachować własne wspomnienia, a nie bioróżnorodność. A może powinniśmy chronić procesy? Ochrona procesów jest wyzwaniem, bo przecież można dojść do momentu, w którym to Homo sapiens jest eliminowany z teatru życia. Życie, to nie tylko kwiatki i zwierzęta, to także bakterie, wirusy, mikroorganizmy... Ochrona procesów oznacza, że uznajemy, iż przyroda "wie" lepiej od nas. Po co oszczędzać papier? Po co jeździć rowerem, a nie samochodem? Po co sprzątać świat, skoro kolejne obszary zbliżone do naturalnych są zamieniane na autostrady lub inne tereny gospodarcze? Co chcemy chronić? Ruch ekologiczny powinien jasno odpowiedzieć na te pytania, jeśli chce być wiarygodny i zdobywać poparcie społeczne. Janusz Korbel Niektórzy ekolodzy wybierają proste życie |
[Poprzedni | Spis treści | Następny]