Park marnowanych możliwości

W północno-zachodniej Polsce, w sercu wielkiego kompleksu leśnego Puszczy Drawskiej, leży Drawieński Park Narodowy. Choć miejsce to jeszcze do niedawna leżało na uboczu turystycznych szlaków i z dala od centrów zainteresowań naukowców, w ciągu ostatnich kilku miesięcy Park stał się znany wszystkim, którym nieobca jest ochrona przyrody. Zogniskowało się w nim bowiem kilka problemów typowych dla ochrony parków narodowych w Polsce. Wizja funkcjonowania polskich parków narodowych jako sanktuariów przyrody, najcenniejszych i najskuteczniej chronionych fragmentów krajobrazu, a przy tym "parków dla życia" - ośrodków zrównoważonego rozwoju otaczających je regionów, zderzyła się tu z rzeczywistością, pełną ekonomicznych, ale i mentalnych oraz organizacyjnych ograniczeń. A przyszłość tego miejsca wciąż pozostaje testem realności tej wizji.

Miejsce

Krajobraz tej okolicy jest pozornie powszedni. Nie ma tu spektakularnych, dalekich widoków. Nie ma też występujących tylko tutaj, endemicznych gatunków roślin i zwierząt. Przejeżdżając przez okolice parku, a nawet przez jego teren, nie przypuszcza się w ogóle, że o kilkaset metrów od szos kryją się prawdziwe skarby przyrody. Ci, którzy poznali to miejsce bliżej, twierdzą jednak, że jest to jeden z najpiękniejszych i najciekawszych przyrodniczo fragmentów polskiego niżu. Z monotonnych, sosnowych lasów wychodzi się na porosłe kilkusetletnimi buczynami krawędzie dolin. Na ich dnie szumią bystre rzeki. Zaskakują dalekie panoramy tafli urokliwych, okolonych lasami jezior. Ten krajobraz tętni życiem przyrody. Wiele roślin i zwierząt, gdzie indziej już bardzo rzadkich i ocierających się o krawędź wyginięcia, tu jeszcze wciąż można spotkać w miarę często. W łęgach nad Drawą i Płociczną wciąż na wiosnę zakwita obficie różowy wawrzynek wilczełyko, śródleśne łączki wciąż w czerwcu czerwienią się od storczyków, wciąż powszednim widokiem są krążące nad taflą jeziora bieliki, wczesnowiosenną nocą można usłyszeć głos puchacza. Bardzo malownicze, głęboko wcięte doliny rzek, skąpożywne jeziora o przejrzystej wodzie, okolone kolorowymi kobiercami torfowców ciemne, śródleśne oczka wodne, płaty bukowych i sosnowych starodrzewi, obficie bijące spod ziemi źródła, zasilane wodami podziemnymi unikatowe typy torfowisk - choć wszystkie te elementy przyrody spotyka się i gdzie indziej, tu skupione są wszystkie razem na stosunkowo niewielkim obszarze. To jedno z nielicznych takich miejsc w Polsce.
Drawieński Park Narodowy, utworzony w 1990 r., to około 110 km2 w dolinach Drawy i Płocicznej, w centrum dziesięciokrotnie większego kompleksu leśnego - Puszczy Drawskiej. Puszcza leży na olbrzymim stożku sandrowych piasków, usypanym przez wody topniejącego lodowca podczas ostatniego zlodowacenia. Mimo że zwany Równiną Drawską, teren nie ma jednak wcale równinnego charakteru. Strome zbocza dolin rzecznych i rynien jeziornych, systemy teras na zboczach dolin, skupienia wytopiskowych kociołków, wystające spod sandru płaty glin zwałowych sprawiają, że rzeźba terenu sprawia wrażenie żywe i urozmaicone.

Lasy

Puszcza Drawska to przede wszystkim rozległe, sosnowe drzewostany. Dwa i pół wieku planowej gospodarki ukształtowało krajobraz leśny jako mozaikę dojrzałych drzewostanów, drągowin, młodników, upraw i zrębów. Znaczna część sośnin rośnie w dodatku na siedliskach dawnych buczyn i lasów dębowych, a niektóre także na zalesionych 50-70 lat temu dawnych polach i łąkach. Z punktu widzenia leśnika wiele lasów jest więc "niedostosowanych do siedliska", a z punktu widzenia fitosocjologia - florystyczna kompozycja ich runa składa się czasami wcale nie z gatunków leśnych, ale z roślin okrajkowych, łąkowych czy wręcz śmietnikowych. Tak zresztą wyglądają lasy w całej zachodniej Polsce.
Także lasy Parku, poddane przecież ochronie od zaledwie dwunastu lat, mają w dużej części podobny charakter. Jednak oprócz połaci młodych i średniowiekowych sosnowych drzewostanów zachowało się tu kilkaset hektarów buczyn, reprezentowanych w większości przez stare, 80-140-letnie drzewostany. Najpiękniejszy fragment bukowego lasu to uroczysko Radęcin: unikat na skalę całej środkowej Europy. Około 300-letni drzewostan bukowy z pojedynczymi, jeszcze starszymi dębami sprawia monumentalne wrażenie; jeszcze ważniejsze jest jednak, że od stu lat ingerencja człowieka w ten fragment ekosystemu jest znacznie ograniczona, a ostatnio zupełnie zaniechana. W rezultacie uroczysko Radęcin to jedno z nielicznych w Europie miejsc, gdzie można obserwować "jak żyje buczyna, gdy nikt o nią nie dba": jak powstają luki w drzewostanie, jak pojawia się w nich i wzrasta odnowienie buka, jak pojedyncze drzewa umierają, łamią się, a ich drewno w różnych stadiach rozkładu dostarcza siedlisk nieprzebranym gatunkom mchów, grzybów, owadów. To tutaj na rozkładających się kłodach można jesienią znaleźć owocniki chronionej soplówki, w bukowym próchnie żyją larwy zaklińca i "puszczańskich" gatunków kózek, na pniach stojących buków rosną spotykane tylko w starych, naturalnych lasach epifity. Liczne badania wykazały jednoznacznie, że niemal w każdej grupie organizmów różnorodność gatunkowa w rezerwacie jest dwu- trzykrotnie wyższa od stwierdzanej w sąsiednich, także starych, lecz do niedawna poddanych presji normalnej gospodarki leśnej drzewostanach bukowych.
Powoli jednak i w pozostałe buczyny wróciłoby bogactwo leśnego życia. Unaturalniłaby się mozaika roślinności runa. Stopniowe zamieranie pojedynczych drzew odtworzyłoby naturalną strukturę przestrzenną drzewostanu, a ich dalszy rozkład dostarczyłby siedlisk rzadkim gatunkom owadów i roślin. Pozostawione przyrodzie inne bukowe drzewostany mogłyby się więc w ciągu kilkudziesięciu lat upodobnić do naturalnych lasów bukowych. Mogłyby - gdyby im pozwolono.
Oprócz buczyn, są w Parku i sosnowe starodrzewy. Część z nich to stare płaty naturalnych borów sosnowych. Niektóre inne stare sośniny są wprawdzie posadzone przez człowieka na siedlisku dawnych dabrów i buczyn, przez sto kilkadziesiąt lat dobrze wkomponowały się jednak w krajobraz i nie rażą swą sztucznością. Z reguły pod starymi sosnami wytworzyło się w takich wypadkach drugie piętro drzewostanu, złożone z buka. Sprawia ono, że ewentualny wpływ sosny na gleby i siedliska leśne jest niemal niezauważalny. Stare sosny zaś mają kluczowe znaczenie dla kilku rzadkich gatunków zwierząt: wytwarzające się w nich dziuple są miejscem gniazdowym traczy nurogęsi i gągołów, na wyniosłych drzewach buduje gniazda rybołów i bielik. I te drzewostany w miarę upływu czasu stają się coraz bardziej podobne do fragmentów naturalnych lasów, a liczba zasiedlających je gatunków stopniowo rośnie.
Starodrzew sosnowyObliczono że na ponad 9 tys. lasów Parku, około 1750 ha to szczególnie cenne przyrodniczo drzewostany o składzie zbliżonym do naturalnego, zgodne ze swoimi siedliskami i mogące doskonale funkcjonować bez pomocy człowieka.
Koniecznej i pilnej pomocy człowieka wymagają natomiast młode i średniowiekowe sośniny posadzone na gruntach porolnych oraz na siedliskach dawnych lasów lisciastych. Mają one zupełnie sztuczny charakter: powrót buka i dębu do tych lasów uniemożliwiony jest przez brak w nich źródeł nasion - starych drzew odpowiednich gatunków. Drzewostanów takich jest w parku prawie 3700 ha.
Strategia ochrony ekosystemów leśnych Drawieńskiego Parku Narodowego narzucałaby się wręcz sama. Można by oczekiwać, że wysiłek gospodarzy Parku skoncentruje się na przebudowie sztucznych sośnin, zaś większość starodrzewi wyłączona zostanie spod ludzkiej ingerencji. Skuteczne przekształcenie młodych i średniowiekowych drągowin sosnowych w bardziej naturalne drzewostany byłoby ambitnym, ale możliwym do realizacji zadaniem z zakresu sztuki leśnej.

Łąki i murawy

Śródleśne łączki, rozrzucone w dolinach rzek: Drawy i Płocicznej, zajmują nie więcej niż kilka procent powierzchni parku. Gromadzą jednak blisko połowę rosnących tu gatunków roślin, większość gatunków motyli. Na łąkach w pewnych okresach swojego cyklu życiowego obficie pojawiają się rzadkie gatunki ważek, tu najchętniej żerują myszołowy i orliki.
Jak jednak wszędzie w polskim krajobrazie, ekstensywna gospodarka łąkowa, stopniowo zarzucana, odchodzi w niepamięć. Choć niektóre łączki jeszcze tuż przed powstaniem parku były dzierżawione i koszone, po 1990 r. wszystkie zostały porzucone. Dziś szybko zarastają trzciną, turzycami i olszami, choć trwają jeszcze na nich resztki populacji łąkowych gatunków.
Jedno z cenniejszych miejsc w Parku - uroczysko Głuskie Ostępy - 14 lat temu opisywane było jako kompleks szuwarów, turzycowisk i łąk, w którym rosły liczne populacje storczyków oraz goździk pyszny. Dziś większą część rezerwatu zajmuje monotonne łozowisko. Kompleks łąk i pastwisk w okolicy Miradza to jedno z nielicznych w regionie miejsc gdzie do niedawna jeszcze były barwne, kwietne murawy zawciągowe oraz źródliskowe, mechowiskowe warianty ekstensywnie koszonych turzycowych szuwarów. Dziś w nie wypasane murawki wkracza trzcinnik piaskowy, a darń nie koszonych turzyc uniemożliwia rozwój brunatnych mchów, storczyków i drobnych, typowych dla mechowisk i źródlisk gatunków.
Moczele przed burząNa dawne mechowiskowe łąki w Rynnie Moczelskiej także wkroczyły wierzby i olsze. Dziś swoim wyglądem przypominają one już las.
Różnorodność przyrodniczą związaną z łąkami, pastwiskami i murawami Parku można jeszcze uratować. Wymaga to jednak zdecydowanych działań. Olszyny i łozowiska, zarastające dawne łąki w Głuskich Ostępach oraz w Rynnie Moczelskiej, trzeba - o ile chce się zachować łąkowe ekosystemy - usunąć w ciągu kilku najbliższych lat. Choć łąki to półnaturalny element kulturowego krajobrazu Puszczy Drawskiej, warto je zachować, chociażby dla związanych z nimi gatunków. Można by oczekiwać, że taka właśnie będzie strategia działania Parku.

Torfowiska

Rozproszone wśród lasów torfowiska są biotopami najcenniejszych osobliwości flory i fauny Parku. Na mszarze nad jeziorem Sitno rośnie typowa dla północnej tajgi krzewinka - chamedafne północna, a na mechowskach uroczyska Kłocie Ostrowieckie - storczyk lipiennik Loesela, uważany za roślinę ginącą w skali całej Europy. W wąskim pasie turzyc obramowującym torfowcowe pło nasuwające się na wody brunatnych, dystroficznych jeziorek żyje bardzo rzadka ważka - iglica.
Torfowiska i inne mokradła Parku odznaczają się wyjątkową skalą zróżnicowania. Reprezentują one rozmaite typy ekologiczne: od nadrzecznych torfowisk niskich, przez zasilane wodami podziemnymi torfowiska źródliskowe, po mszary torfowcowe w bezodpływowych zagłębieniach terenowych.
Dawniejsze przekształcenia warunków wodnych, dokonane przez człowieka, odbijają się jednak na ich stanie. Chociaż mszarne torfowiska i dystroficzne jeziorka trwają niezmienione, nadmierny odpływ wody z kilku obiektów sprawia, że widoczne są na nich procesy degeneracyjne. W kłociowych mechowiskach pojawia się nalot olszy, zagrażającej stanowisku lipiennika, rosiczek oraz rzadkich gatunków mchów. Przesuszenie wciąż pociętych dawnymi rowami melioracyjnymi torfowisk źródliskowych sprawia, że porastające je łąki i mechowiska stopniowo zmieniają się w ubogie gatunkowo traworośla.
Procesy degeneracji torfowisk można wciąż jeszcze powstrzymać. Niziutkie, kilkudziesięciocentymetrowe zastawki, wykonane najprostszymi technologiami i przy użyciu naturalnych materiałów, powinny jak najszybciej stanąć na osuszających je rowach. Przykładów nie brakuje: takie działania podjęto np. w sąsiednich, otaczających park nadleśnictwach Lasów Państwowych.

Jeziora i rzeki

Jezioro OstrowieckiePrawdziwymi klejnotami krajobrazu Puszczy Drawskiej są jeziora. W granicach Parku znajdują się akwenty praktycznie wszystkich możliwych na Pomorzu typów ekologicznych. Są płytkie, żyzne jeziora, zarastające roślinnością szuwarową. Są szmaragdowe jeziora o ubogiej w substancje pokarmowe, przejrzystej wodzie, o dnie porośniętym łąkami podwodnych glonów - ramienic. Są wreszcie okolone torfowcowym płem, brunatne jeziora dystroficzne.
Piękne, gdy ogląda się je z brzegów, jeziora Parku nie zawsze jednak są w pełni naturalnymi i dobrze funkcjonującymi ekosystemami. Rzeką Płociczną dopływa do jezior: Sitna i Płociowego stały ładunek eutrofizujących wody substancji z położonych powyżej parku terenów rolniczych. Wyniszczone połowami przed powstaniem Parku populacje ryb drapieżnych nie ograniczają liczebności płoci i leszcza, w konsekwencji wskutek wyjadania zooplanktonu, dochodzi czasami do masowego rozwoju glonów. Ekosystemom tym można pomóc: ichtiolodzy znają ideę tzw. biomanipulacji, polegającej na dorybieniu akwenów rybami drapieżnymi, przede wszystkim szczupakiem, czemu może towarzyszyć odłów pewnej ilości płoci. Taki zabieg, powtarzany przez kilka lat, umożliwiłby prawdopodobnie jeziorom dalsze funkcjonowanie bez pomocy człowieka. Wspomóc odłów płoci mogą wędkarze, którym tradycyjnie udostępnia się brzegi dwóch parkowych jezior. Pod warunkiem jednak, że nie będą wyławiać znacznie bardziej atrakcyjnego dla nich szczupaka. I pod warunkiem, że wędkowanie nie zakłóci warunków rozrodu i bytowania ptaków drapieżnych i wodnych: centralna część największego parkowego akwenu - jeziora Ostrowiec - jest dla nich znaczącą ostoją, a obecność wędkarzy na brzegu wyraźnie płoszy ptaki.
Również populacje kilku najrzadszych gatunków ryb - np. certy i siei - potrzebują ludzkiej pomocy, ponieważ ich liczebność spadła już tak bardzo, że nie zapewnia już efektywności naturalnego tarła.
Parkowe rzeki: Drawa i Płociczna należą do najcenniejszych elementów przyrody tego terenu. Wartkie, o żwirowatym lub piaszczystym dnie, przypominają cieki podgórskie. Ichtiologów uderza jednak ubóstwo ich rybostanu. Zarastanie olszą łączek nad Drawą sprawiło, że praktycznie na całej swojej długości rzeka jest ocieniona przez drzewa: zanik dawniejszego zróżnicowania warunków świetlnych sprawia, że drastycznie spadła różnorodność gatunkowa i ilość drobnych bezkręgowców, będących pokarmem dla ryb. Kontynuowane od początku istnienia Parku udostępnienie Drawy do wędkowania podtrzymuje tradycyjne związku ludzi z przyrodą, ale przecież także wpływa ograniczająco, zwłaszcza na populacje lipienia i pstrąga. Kilka lat temu rozpoczęto akcję przywracania rzekom Parku łososia. Inne gatunki - lipień, troć, brzana - także czekają na pomoc.

Zwierzęta

Niemal podczas każdej wizyty w Puszczy Drawskiej zobaczyć można krążącego nad lasem bielika. Względnie licznie, jak na polskie warunki, gnieżdżące się w Puszczy rybołowy i puchacze, kanie, czarne bociany, pospolite tu żurawie i czaple, gągoły i nurogęsi, siniaki i muchołówki małe, gniazdujące wciąż w dziuplach drzew a nie na murach jerzyki, wszechobecne ślady bytności bobra i wydry, składają się na obraz wcale nieźle zachowanej fauny typowej dla dużego kompleksu leśnego. Aby jednak tak było dalej, zwierzęta te potrzebują miejsc izolowanych od niepokoju i ludzkiej obecności, a także istnienia krajobrazu, w którym obecne i liczne są leśne starodrzewy. Park narodowy powinien więc być gwarancją dla ich przetrwania. O ile rzeczywiście zapewniłby spokój i zachowanie starych drzewostanów.
PuchaczStałym elementem krajobrazu Puszczy są tez pospolitsze zwierzęta leśne: jelenie, sarny i dziki. Mimo kilku prób, nikomu dotąd nie udało się ich wiarygodnie policzyć, dokonywane przez gospodarzy Puszczy oszacowania wskazują na wysoką ich liczebność, co jednak stoi w sprzeczności z codziennym doświadczeniem: spotkania ze zwierzętami są tu znacznie rzadsze niż w wielu innych kompleksach leśnych w zachodniej Polsce.
Duże zwierzęta i spotkania z nimi to coś, co jest nieodłącznym elementem puszczańskiego krajobrazu. Zgryzanie młodych drzewek przez jelenie jest jednak znaczącym problemem puszczańskich leśników. Wobec braku dużych drapieżników i naturalnych mechanizmów regulacji liczebności, znalezienie kompromisu między tymi potrzebami nie jest proste. Model dużego kompleksu leśnego, w centrum którego leży park narodowy, to jednak niepowtarzalna szansa na wymyślenie i wdrożenie takich sposobów gospodarowania populacjami zwierząt w całej Puszczy, które zapewniłyby trwałość i witalność ich populacji przy jednoczesnym zminimalizowaniu szkód w gospodarce leśnej. Parkowi narodowemu w takim modelu przypaść powinna rola ostoi, miejsca w którym zwierzęta mogłyby znaleźć spokój i bezpieczeństwo.

Wokół parku

Ruiny Węgorni

Tereny wokół Parku to obszar bezrobocia i biedy. Okoliczni ludzie spoglądają na Park jako na swoją ostatnią szansę. Generowany przez Park rozwój turystyki jest ich jedyną nadzieją.
Piękno i przyrodnicze bogactwo Puszczy Drawskiej sprawia, że region ten ma olbrzymi potencjał rozwoju turystyki na tych wartościach opartej i z nich korzystającej. Nie stanie się to jednak automatycznie. Wiele wartości, miejsc, lokalnych atrakcji ukrytych jest jednak głęboko we wnętrzu lasów, czasami zatartych i trudno dostępnych. Wiele interesujących miejsc, czy to ciekawych przyrodniczo, czy to stanowiących pamiątki dawnej kultury, czy to po prostu pięknych, czeka na wydobycie z zapomnienia i wpisanie w społeczną świadomość. Także, a może przede wszystkim, miejsc położonych poza granicami parku narodowego.
Aby Puszcza Drawska stała się atrakcyjna dla turystów, zadbać trzeba jednak o detale, składające się na całokształt jej krajobrazu. Zachować tradycyjną, surową architekturę puszczańskich wsi, odnaleźć i odtworzyć dawne, lokalne nazewnictwo, odszukać zapomniane przepisy na lokalne potrawy, wskrzesić tradycje. A przy tym zachować to, co jest istota krajobrazu puszczańskiego: piękno starodrzewi, kwietnych łąk, różnobarwnych mszarów, niespodziewane spotkania z puszczańskimi zwierzętami, wrażenie dzikości, niedostępności niektórych miejsc, poczucie intymności kontaktu z przyrodą.
Potrzeba także prostego rozwoju bazy miejsc, gdzie można przenocować i zjeść.
Od kiedy powstał park narodowy, liczba turystów odwiedzających ten region zaczęła rzeczywiście rosnąć w szybkim tempie. Park zadziałał jak reklamowa etykietka. Niemal cały ten wzrost dotyczył jednak tylko jednego miejsca: szlaku kajakowego Drawy. Tu skupiła się także cała zbudowana przez Park infrastruktura turystyczna: pola biwakowe, stanica wodna, wypożyczalnia kajaków, dwa punkty informacyjne.
W rezultacie dziś w letnich miesiącach na Drawie i położonych nad nią biwakach jest po prostu tłoczno. A rzeka ta jest przecież jednym z cenniejszych i wrażliwszych ekosystemów Parku. Oceniono, że jeżeli jej przyroda ma zostać zachowana, więcej kajakarzy wpuścić już na nią nie można.
Ale oprócz zatłoczonej Drawy są niemal zupełnie puste piesze szlaki Parku i jego otuliny. Są piękne wiosenne i jesienne miesiące, w których turystyka w Puszczy niemal zamiera. W rezultacie liczba około 30 000 osób odwiedzających rocznie ten region to kilkakrotnie mniej, niż mogłoby być.
W interesie samego parku narodowego jest takie inspirowanie rozwoju turystyki w regionie, by nie koncentrowała się ona w rdzeniowych fragmentach obszaru chronionego, ale wręcz przeciwnie - wysycała cały obszar Puszczy. Zrobienie tego jest trudną sztuką. Chociaż kilku okolicznym gminom udało się z powodzeniem stworzyć np. bazę agroturystyczną, lokalne społeczności wciąż potrzebują podpowiedzi i pomocy, jak sprawić, by ludzie chcieli do nich przyjeżdżać i wracać. Nieomal koniecznością wydaje się wspólna strategia rozwoju turystyki, eksponująca walory rozproszone w przestrzeni Puszczy Drawskiej zamiast tych tradycyjnie odwiedzanych miejsc w sercu parku narodowego.

Chroni czy niszczy?

Gdy w 1990 r. powstawaą Drawieński Park Narodowy, wydawało się że utworzenie nad Drawą i Płociczną tej najwyższej przewidzianej w polskim prawie formy ochrony przyrody, a także utworzenie wyposażonej we własny budżet instytucji, której jedynym i podstawowym zadaniem jest ochrona przyrody tego miejsca, to gwarancja jego skutecznej ochrony.
Po utworzeniu Parku we wchodzących w jego skład lasach wykonywano zrazu tylko zabiegi pielęgnacyjne. Przystąpiono do prac glebowo-siedliskowych, by móc ocenić zgodność drzewostanów z siedliskiem. Stopniowo jednak pozyskanie drewna stopniowo rosło. Po kilku latach pod hasłem "odsłaniania odnowień naturalnych" wycięto pierwsze stare buki.
Jeżeli chodzi o politykę względem zwierzyny, od samego początku swojego istnienia, Park funkcjonuje jak normalny obwód łowiecki. Poziomy pozyskania poszczególnych gatunków, tu nazywanego "redukcją liczebności" ustala się jako różnicę między bardzo niedokładnymi oszacowaniami liczebności zwierząt a liczbą uznaną przez gospodarzy terenu za "optymalną". Oprócz redukcji populacji jelenia, mogącej rzeczywiście znaleźć uzasadnienie w potrzebach ochrony młodego pokolenia lasu, historia Parku zna także polowania na słonki i borsuki.
W 1998 r. opracowano tzw. "plan ochrony ekosystemów leśnych". W zamyśle Dyrekcji Parku miał on stać się w przyszłoćci częścią całościowego planu ochrony parku. Plan ten, zrobiony bez uwzględnienia potrzeb ochrony innych elementów przyrody, określony zostanie później jako "operat typowy dla towarowego nadleśnictwa". Zaplanowano w nim wycięcie z lasów Parku w ciągu dwudziestolecia ponad 400 000 m3 drewna, argumentując to "koniecznością przebudowy zniekształconych drzewostanów". Jednak "cięcia przebudowy" zlokalizowano przede wszystkim w lasach najbardziej naturalnych... Nie uwzględniono wyników prac glebowo-siedliskowych, planując "przebudowę" w większości w drzewostanach zgodnych z siedliskami. Do użytkowania rębnego przewidziano prawie 80% starodrzewi. W sztucznych, młodszych sośniniach nie zaplanowano tymczasem żądnych działań, albo przewidziano zabiegi... konserwujące ich skład gatunkowy i strukturę. Pomimo dyskusyjności planu, rozpoczęto na jego podstawie intensywne działania. Zawarczały piły.
W latach 1999-2000, oprócz "planu ochrony ekosystemów leśnych" specjaliści opracowali osiem obszernych operatów, dotyczących ochrony poszczególnych elementów przyrody parku: gleb i siedlisk, flory, fauny, zasobów wodnych, ekosystemów wodnych, łąk i torfowisk, walorów kulturowych, krajobrazu. Na podstawie szczegółowej analizy zidentyfikowano co w tym parku jest najcenniejsze, jakie są największe zagrożenia dla jego przyrody i w jaki sposób można im zapobiegać. Chociaż już w 1994 dostrzeżono potrzebę ochrony łąk i od tego czasu kilka łąk corocznie koszono, okazało się, że zakres niezbędnych prac dla zachowania łąk jest dwu- trzykrotnie większy, niż dotychczas realizowany. Zauważono pilną potrzebę ratunkowych działań odtwarzających stosunki wodne na kilku torfowiskach. Okazało się, że by usunąć skutki dawniejszej, rabunkowej gospodarki rybackiej, potrzebny jest program zarybień kilku akwenów rzadszymi gatunkami ryb. Okazało się też, że nie ma żadnych podstaw merytorycznych, by na terenie Parku prowadzić redukcj zwierzyny, z wyjątkiem być może jelenia.
Z opracowań tych miała powstać strategia ochrony parku, określona w formie dokumentu zwanego planem ochrony, zgodnie z polskim prawem sporządzanego raz na dwudziestolecie. Droga do jej powstania okazała się jednak nieprosta. Nie wszystkie wynikające z analiz wnioski okazały się bowiem po myśli Dyrekcji Parku.
Rezerwat buków Radęcin"Plan ochrony ekosystemów leśnych" okazał się oczywiście niemal całkowicie sprzeczny z wynikami pozostałych ośmiu części planu ochrony DPN. Ponieważ zaproponowano w nim "przebudowę" drzewostanów starych niezależnie od stopnia ich zgodności z siedliskiem, znalazł się on w konflikcie z opracowaniem glebowo-siedliskowym, który zakładał przebudowę drzewostanów degradujących gleby. Pojawił się także poważny konflikt z potrzebami ochrony fauny (przewidziane do wycięcia starodrzewy skupiają najcenniejsze elementy fauny DPN) i ochrony krajobrazu (starodrzewy zidentyfikowano jako najważniejszy i najcenniejszy element krajobrazu Parku). Okazało się także, że i między innymi opracowaniami występują rozbieżności co do określenia priorytetów działań i form ochrony oraz ich szczegółów.
W obliczu sprzeczności między operatami postanowiono sporządzenie tzw. syntezy planu ochrony. Tak też się stało. Powstało opracowanie, w którym jeszcze raz przeanalizowano i zrewidowano cele ochrony Parku. W toku długich dyskusji, także z autorami poszczególnych operatów, udało się tak poprawić propozycje planistyczne, że powstał spójny plan zabiegów ochronnych, gwarantujący osiągnięcie wszystkich stawianych parkowi celów. Zapewniono w nim zarówno zachowanie związanej ze starodrzewami fauny i walorów krajobrazowych, jak i przebudowę sztucznych drzewostanów rosnących na niewłaściwych siedliskach.
Do planu włączono programy ochrony łąk, torfowisk, biocenoz rzek i jezior, a także nie zagrażającego przyrodzie udostępnienia turystycznego. Na podstawie materiałów zawartych w operatach stworzono także wizję edukacji, monitoringu i działania Parku w jego otoczeniu społecznym. Stworzono strategię funkcjonowania Parku jako regionalnego ośrodka promocji ekorozwoju i ośrodka inspirującego rozwój ekoturystyki w regionie, ale tak by oszczędzać najcenniejsze przyrodniczo obszary.
Ten spójny plan działania zyskał akceptację niemal wszystkich autorytetów. Latem 2000 r. wydawało się, że to właśnie od będzie podstawą przyszłej ochrony Drawieńskiego Parku Narodowego; że będzie to plan, który wydobędzie Park z marazmu i z błądzenia po omacku... Konsensusu nie zaakceptował go tylko jeden podmiot: Dyrekcja Parku.
Eksperymenty z nowelizają ustawy o ochronie przyrody sprawiły, że żaden plan ochrony żadnego parku narodowego nie może od dwóch lat zostać zatwierdzony, a te które istniały - straciły moc. Trzy opracowane wielkim wysiłkiem tomy projektu planu ochrony Drawieńskiego Parku Narodowego wciąż pozostają więc tylko papierem.
A gdy planu nie ma, wszystko może dalej być po staremu. Ponad 5 tys. m3 drewna pozyskano w 2001 r. ze starodrzewi bukowych. Na kolejnych kilkudziesięciu hektarach z fragmentów najcenniejszych lasów Parku pozostały tylko bukowe młodniki, przeplatane zarośniętymi trzcinnikiem lukami. I chociaż proceder ten zatrzymała w początkach 2002 r. bezpośrednia interwencja Głównego Konserwatora Przyrody, tego co się stało, nie da się już odwrócić. Łozy i olsze dalej zarastają Głuskie Ostępy i łąki Rynny Moczelskiej, skazując na zgubę kolejne stanowiska storczyków. Woda wciąż odpływa z mechowisk Ostrowickickich Kłoci i Łunoczki. Wciąż, jak dawniej, prowadzone są w parku polowania. I wciąż, jak dotąd, zamiast stworzenia wokół Parku silnego i dynamicznego porozumienia wszystkich zainteresowanych podmiotów na rzecz ochrony i ekorozwoju Puszczy Drawskiej, Dyrekcja DPN przepycha się z mieszkańcami sąsiednich gmin o udostępnienie do wędkowania tego czy innego jeziora.

Dlaczego tak się dzieje?

Mogłoby się wydawać, że to co działo się - a po części dzieje do dziś - w Drawieńskim Parku Narodowym, to wynik finansowego ubóstwa polskiej ochrony przyrody i braku pieniędzy na konieczne działania. Rzeczywiście, eksploatacja rębna bukowych starodrzewi przynosi spore dochody. Zaś koszenie łąk, czynna ochrona płatów roślin ciepłolubnych, zarybienia czy odtwarzanie stosunków wodnych torfowisk jest kosztowne.
To jednak tylko część prawdy. W rzeczywistości bowiem administracja chroniąca tak cenny obiekt przyrodniczy, jak Drawieński Park Narodowy, ma w warunkach polskich niemal nieograniczone możliwości pozyskania zewnętrznych źródeł finansowania prac z zakresu czynnej ochrony przyrody. Gotowość sfinansowania niemal wszystkich potrzebnych zabiegów wyraziła Fundacja EkoFundusz. Pomoc w pozyskaniu środków na ochronę mokradeł zadeklarowały organizacje pozarządowe. Narodowy i Wojewódzkie Fundusze Ochrony środowiska czekają na wnioski. Wciąż jednak Drawieński Park Narodowy szuka środków tylko na hodowlę lasu i na budowę Ośrodka Edukacji Ekologicznej oraz nowej siedziby dyrekcji Parku...
Szablon przyzwyczajeń i schematów. Przekonanie, że "las trzeba ciąć, żeby istniał". Przekonanie, że "gdyby nie wycinać starych drzew i nie odsłaniać odnowień to będą rosły tylko krzaki". Godna lepszej sprawy wiara, że "martwe, rozkładające się drzewa w lesie to ognisko rozmnoży szkodników i robactwa". Lekceważenie "takich tam roślinek, kwiatków i motylków". Traktowanie wiedzy o przyrodzie, bogactwie i funkcjonowaniu ekosystemów jako "jakichś tam fanaberii naukowców". Brak rozsądnej odwagi, wizji, niechęć zmian. "Lepiej niech wszystko będzie po staremu, jak za nadleśnictwa". Oto prawdziwe przyczyny.
Tych barier, tkwiących w ludzkiej mentalności, nie przełamią racjonalne argumenty.

Co dalej z Drawieńskim Parkiem?

Powstanie i istnienie Drawieńskiego Parku Narodowego jest niepowtarzalną okazją, by uratować i odtworzyć w nim różnorodny mikroświat, będący biotopem kilku tysięcy gatunków roślin i zwierząt. Świat, w którym będzie miejsce na dzikość i spontaniczność przyrody, na procesy narodzin, życia, śmierci i rozkładu, naturalnego życia ekosystemów lasów i torfowisk, procesy sukcesji, ale i miejsce dla stworzonego przez człowieka krajobrazu, bogactwa śródleśnych łąk, pamiątek dawnej, ludzkiej kultury. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie procesy unifikacji i trywializacji pomorskiego krajobrazu można jeszcze zatrzymać i cofnąć.
Decyzje trzeba jednak podjąć dziś. Jeżeli Park będzie nadal zagospodarowany tak jak dotąd, za kilka lat zginą resztki śródleśnych łąk i związane z nimi kwiaty, ważki i motyle, w miejscu źródliskowych mechowisk rosnąć będą łany pokrzyw i ostów, a monumentalne bukowe starodrzewy zmienione zostaną w młodniki. Tłumy kajakarzy spływających Drawą w letnich miesiącach wypłoszą z rzeki wydry, tracze i gągoły. I choć pewnie woda będzie tu czysta a trawa zielona, a setki dzieci szkolnych odwiedzą nowoczesny Ośrodek Edukacji Ekologicznej, coś jednak stracone zostanie bezpowrotnie.
Ten Park stoi dziś na rozdrożu. Za kilka lat albo nie będzie odróżniał się od innych, nie chronionych terenów, albo będzie prawdziwym, tętniącym życiem przyrody, sercem Puszczy Drawskiej.

Paweł Pawlaczyk

Więcej o Parku w Internecie, na stronie http://www.lkp.org.pl/dpn/


[Poprzedni | Spis treści | Następny]