Ludzie nie kochają zwierząt

Komuś, kto przypadkiem znalazłby się w Porębach i ujrzał 41 koni pasących się spokojnie na wielkich łąkowych przestrzeniach - mogłoby się wydać, że to jakieś sielskie stado szczęśliwych i wolnych (czyżby królewskich?) rumaków. Nie uwierzyłby pewnie, że tak właśnie wygląda schronisko dla uratowanych spod noża koni TARA - spełnione marzenie pani Scarlett Szyłogalis.
Serce rośnie na myśl o tym, że są takie miejsca jak Tara. To prawdziwa oaza pośród tego, jak powszechnie traktuje się zwierzęta. Mieszkańcami schroniska są konie uratowane z transportów śmierci, a jak okrutny to proceder - trudno sobie w ogóle wyobrazić... Wiele dni koszmarnej podróży w ciasnych ciężarówkach, brak wody i powietrza, wzajemne tratowanie i duszenie we własnych nieczystościach, padanie z wycieńczenia i grzęźnięcie w szczątkach współskazańców, katowanie (na ogół wykłuwanie prętem oczu) na granicy, dla obniżenia wartości cła, a wszystko tylko po to, by trafić na ubój we włoskiej lub belgijskiej rzeźni. Nie da się powstrzymać owych bestialskich transportów. Jednak można ocalić od nich choć część koni i nawet jeśli to będzie naprawdę symboliczna kropla w morzu - to przecież warto! Jak bardzo - wie pani Scarlett, założycielka i dusza Tary.
Jej rodzinny dom zawsze pełen był rozmaitych, pozbieranych z ulicy zwierzaków, które nie tylko pałętały się pod nogami i woziły na swych grzbietach masę pcheł, ale przede wszystkim napełniały serce miłością do zwierząt. Wielki to skarb nosić taką miłość, tym większy, że można się nim potem pięknie dzielić. W dorosłym zatem życiu, cały majątek materialny, od spadku po najdrobniejszy łańcuszek, pani Scarlett, bez wahania poświęciła schronisku. I wcale nie żałuje! Aż miło posłuchać, jak ze śmiechem wspomina samochód, który - owszem - był, ale teraz... pasie się już na łące!
Schronisko powstało sześć lat temu, jeszcze w podwrocławskim Jarnołtowie. Jako pierwsze znalazły tu dom chory Siwy, stareńki Kuba i mizerna Lozana. Już były plany wykupu kolejnych koni, kiedy niespodziewanie na działalność schroniska padł cień pamiętnej powodzi z 1997 roku. Zwierzęta na szczęście ocalały, ale wzniesione z takim mozołem zabudowania i pasze - zatopiła bezwzględna jak nigdy Bystrzyca. Idea Tary nie poddała się jednak przeciwnościom losu! Schronisko zostało odbudowane i dzięki nieocenionej pomocy wojska i przyjaciół Scarlett (w tym jej przyszłego męża) - mogły tu zamieszkać kolejne zwierzęta. Całą menażerię zasiliły więc także opuszczone psy i koty, z trójłapym Ufo na czele. W 1999 r. Tara przeniosła się do Poręb, gdzie dzięki wszystkim oszczędnościom i całodobowej niemal pracy udało się zgromadzić 41 końskich pensjonariuszy (o biegających wszędzie psach i kotach nie wspominając...).
Niestety! - aby schronisko mogło się rozwijać i zapewniać godną starość stałym i kolejnym mieszkańcom - potrzebne są pieniądze. Tytułowy cytat to gorzka refleksja osoby codzień walczącej o fundusze. Podczas gdy w podobnych placówkach prowadzonych w Niemczech na każdego konia przypada dwóch sponsorów - w Polsce trudno o obudzenie w ludziach współczucia. Dużo osób uważa, że za 300 zł miesięcznie - bo tyle kosztuje utrzymanie jednego pensjonariusza - powinno dostać coś w zamian, np. możliwość jazdy. Tymczasem większość koni to stare i schorowane zwierzęta, którym w jesieni - i tak ciężkiego - życia należy się przecież już tylko odpoczynek. To przykre, że często nie potrafimy wznieść się ponad krzywdzące traktowanie koni, jako stworzeń, które mają nam do czegoś służyć. A przecież konie - jak powiada pani Scarlett - trzeba tylko kochać!
Trzysta złotych to jednak nie wszystko. Konia trzeba przecież najpierw wykupić, a to, na ile wyceni się jego życie zależy od jego wagi i ...uczciwości sprzedawcy. Zdarzało się bowiem, że chłop, który zgadzał się zapomnieć o rzeźni za 2 tys. zł., stwierdzał nagle - już po ujrzeniu na swym podwórku specjalnie wynajętego wozu - że chce jednak dwa i pół tysiąca... Konie pozyskuje się także ze specjalnych, końskich targów. Niech za komentarz warunków, jakie tam panują, wystarczy informacja, że nad jednym z ostatnio otwartych - pieczę sprawuje były hycel...
Działalność pani Scarlett - choć boryka się ona z ciągłym brakiem funduszy - cieszy się sympatią i zainteresowaniem. Poznańskie wydawnictwo Arka w podręczniku do języka polskiego dla klasy szóstej - umieściło czytankę o Tarze. Miejmy więc nadzieję, że owa piękna idea powędruje w świat i zaszczepi się w sercach młodych ludzi. Bo choć nie można powstrzymać transportów śmierci - można uratować od nich choć część żywych istnień, a każdy akt ratunku będzie czymś naprawdę wielkim. Włączmy się zatem w to ważne dzieło, bo każdy z nas, choćby rękami do pracy - może pomóc w rozwijaniu Tary.

Lucyna Sterniuk

Adres schroniska:
SCHRONISKO DLA KONI Tara

Poręby 1, 56-147 Goszcz
tel. (071) 398-73-79

Nr konta PKO BP o. Oleśnica 10205297-193975-270-41

[Poprzedni | Spis treści]