Pieniądze
to nie wszystko...

Z Profesorem Tadeuszem Borysem
- ekonomistą ochrony środowiska rozmawia Krzysztof Smolnicki

- Ostatnie wydarzenia wstrząsnęły światem w posadach. Czy w sferze ekonomii potrzebne nam było takie przebudzenie?
- Jest ono już faktem. Coraz częściej wśród ekonomistów i nie tylko ekonomistów krytykowana jest praktyka oceniania zjawisk społecznych wyłącznie poprzez pryzmat ekonomii. Jakość życia społecznego powinna być oceniana wskaźnikami społecznymi. Nie można nadmiernie ekonomizować życia społecznego, np. samorealizacji indywidualnej czy społecznej. Zrozumienie konieczności zmiany podejścia widoczne jest już w niektórych krajowych dokumentach strategicznych, np. w " Strategii trwałego i zrównoważonego rozwoju. Polska 2025".

- Nie tylko terrorystyczne zamachy przekonują o chwiejności naszej cywilizacji. Skutki poczynionych zniszczeń, a jeszcze bardziej wielkie katastrofy pokazują nam, że podstawą naszej egzystencji jest natura.
- Ekonomia w coraz większym stopniu staje się sojuszniczką ekologii. Również w Polsce poszerza się grono ekonomistów i praktyków, którzy coraz lepiej rozumieją, że poszanowanie przyrody i jej zasobów warunkuje dalszy rozwój. Polski oddział Europejskiego Stowarzyszenia Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych należy do grupy silnych ośrodków nowej myśli ekonomicznej opartej na paradygmacie ekorozwoju.

- A co z zagrożeniami?
- Mamy rzeczywiście bardzo długą listę zagrożeń o charakterze globalnym - od problemów efektu cieplarnianego, dziury ozonowej, zmian demograficznych, odpadów, smogu elektromagnetycznego, bioteorroryzmu po zagrożenia bioróżnorodności i rosnące problemy dostępu do wody pitnej. Mała jest świadomość faktu, że obecnie prawie 1,5 mld ludzi w 80 krajach cierpi na brak wody przy gwałtownie rosnącym zapotrzebowaniu na to dobro. Według ocen ekspertów obradujących w październiku tego roku w Berlinie na kongresie "Woda - zwierciadło życia", zapotrzebowanie na wodę w Afryce do 2005 roku podwoi się, zaś w Chinach wzrośnie w tym czasie 5-krotnie. Przy rozwiązywaniu wielu problemów globalnych jesteśmy zatem dopiero na początku długiej drogi.

- Wraz z globalizacją rosną ponadnarodowe koncerny, następuje koncentracja kapitału. Często szuka on szybkiego zysku...
- Wzrost potęgi ponadnarodowych korporacji i stopniowe osłabianie roli państwa to faktycznie jeden z najbardziej charakterystycznych przejawów procesu globalizacji. To złożony problem, którego istotę trudno w kilku zdaniach przedstawić. Zastanawiająca w tym wszystkim jest powierzchowność ocen spotykana w wypowiedziach naszych polityków chlubiących się, że Polska coraz aktywniej włącza się w globalizację. Tymczasem znaczna część procesów globalizacyjnych ma zdecydowanie negatywny charakter, zwłaszcza w sferze społecznej i kulturowej, a także w odniesieniu do środowiska naturalnego.

- Ekonomia poszukuje mierzalnych wskaźników. Ponawiane są próby znalezienia wspólnego mianownika - umożliwiającego uwzględnienie różnorodnych potrzeb i oczekiwań. Czy może być nim pieniądz?
- Nie tylko może, ale jest! I nie tylko wspólnym mianownikiem różnorodnych potrzeb i oczekiwań, ale również jednym - wcale nie jedynym - z instrumentów ich zaspokajania. Pieniądz na ogół definiuje się przez jego funkcje. Czy coś jest pieniądzem nie decyduje jego postać, lecz to czy świadczy swojemu posiadaczowi określone usługi, składające się na istotę pieniądza, czyli jak mawiają Anglosasi " money is what money does" . Służy więc nam jako środek wymiany, miernik wartości dóbr rynkowych, środek płatniczy i narzędzie gromadzenia i przechowywania wartości (choćby w formie skarbu) oraz wreszcie jako jednostka obliczeniowa, umożliwiająca porównywalność nakładów i efektów. rys. Dariusz MrożekW ostatnich latach bardzo niepokojące stało się jednak zjawisko nadania pieniądzu roli nadmiernej. Zamiast nadal pełnić służebną rolę, pieniądz stał się bóstwem, celem wszelkich działań człowieka, panem człowieka. Przy skrajnym urynkowieniu sfer życia wszystko stało się towarem - dobra użytkowe, relacje między ludźmi, przemoc i terroryzm, wartości duchowe, kultura... Wycena przyjaźni za pomocą korzyści finansowych jakie może przynieść - jest również jednym z przejawów patologicznej funkcji pieniądza. Podobną patologią jest "rynkowa" ocena wartości człowieka na podstawie tego co posiada lub gdzie mieszka.

- Przed ponad 30 laty Robert Kennedy kwestionował sensowność stosowania PKB dla pomiaru jakości życia. Rośnie on bowiem w miarę dewastacji środowiska i produkcji śmiercionośnej broni, a nic nie mówi o zdrowiu, poziomie edukacji i samorealizacji ludzi. Pomija piękno, uczciwość, mądrość. Mierzy wszystko, z wyjątkiem tego, dzięki czemu warto żyć...
- Wiara w to, że można rozszerzyć pole obserwacji PKB leży też u podstaw dokumentu "Nasza wspólna przyszłość" , optymistycznie wskazującego na szansę przyjaznego dla środowiska i wybiegającego w XXI wiek rozwoju gospodarczego. Wprowadzanie nowego paradygmatu rozwoju zostało już kilkadziesiąt lat temu zainicjowane przez środowiska twórcze, głównie w kontekście dyskusji problemu mierzenia wzrostu gospodarczego i dobrobytu. Zainteresowanie tego typu studiami wzmogła narastająca krytyka dotychczasowej "filozofii rozwoju" opartej na przekonaniu, że rozwój jest równoznaczny z szybkim wzrostem produkcji dóbr materialnych. W tym kontekście szczególne nadzieje budzi w ostatnich latach miernik trwałego dobrobytu ekonomicznego , nazywany w skrócie ISEW. Uwzględnia on w większym stopniu niż PKB aspekty ochrony środowiska i korzystania z jego zasobów. Od 1997 roku kieruję ogólnopolskim zespołem, który opracowuje zestawy wskaźników zrównoważonego rozwoju na różnym poziomach zarządzania w powiązaniu z procedurami planowania strategicznego na poziomie krajowym, regionalnym i lokalnym. Do końca 2001 gotowe będą zestawy dla gmin i powiatów. Według mojej oceny, narzędzie to pozwoli zasadniczo przybliżyć odpowiedź na pytanie: czy samorząd rzeczywiście realizuje koncepcję zrównoważonego rozwoju?.

- Kluczowe są priorytety. Nasza świadomość wpływa na model konsumpcji. Jak przed chwilą stwierdziłeś - niestety często mylimy wzrost z rozwojem, ilość z jakością...
- Jest to problem pewnego niezbędnego minimum wrażliwości na piękno natury. Niestety, na tym polu w ostatnich latach ponosimy dotkliwe porażki. Według wyników ostatniego raportu Instytutu na rzecz Ekorozwoju "Świadomość ekologiczna społeczeństwa polskiego u progu XXI wieku" następuje spadek poparcia dla działań proekologicznych. Jest on skutkiem rosnącej konkurencji niezaspokojonych potrzeb podstawowych, z których ważnością problemy ekologiczne często przegrywają. Rzecz jednak w tym czy potrafimy właściwie ustalić hierarchię wartości - odróżnić wzrost od rozwoju. Przecież wzrost przestępczości, czy stopy bezrobocia nie są rozwojem. Rozwój to taki proces zmian, który jest oceniany pozytywnie z punktu widzenia określonego systemu wartości. W tym sensie, w zależności od uznawanego systemu wartości, rozwój jest rozumiany inaczej przez technokratę i egocentryka preferującego rozwój konwencjonalny, inaczej przez antropocentryków, dla których jest bliska koncepcja ekorozwoju, a jeszcze inaczej dla "głębokich" ekologów, uznających biocentryczny lub holistyczny system wartości, rozszerzających pole etyczne na wszystkie istoty żywe, na całą planetę, a nawet na cały kosmos. Niestety, ludzie z różnych poziomów "pola" etycznego często nie potrafią się wzajemnie zrozumieć, nie mówiąc już o zachowaniu minimum tolerancji. Stąd zarzucanie sobie oszołomstwa czy ortodoksji. We wzajemnym niezrozumieniu tkwi też zasadnicze źródło ostatnich wydarzeń, które często chcemy sprowadzić do poziomu skuteczności militarnych działań terrorystycznych i antyterrorystycznych, zapominając celowo lub przez zaniedbanie o wszechstronnej i głębokiej analizie przyczyn zjawisk patologicznych, w tym teroryzmu.

- Nasze umysły na podobieństwo świata również są podzielone. Zatrważająca jest rozbieżność pomiędzy dochodem a deklarowanym poczuciem szczęścia. Biedne, w przeliczeniu na mieszkańca Indie są wielokroć bardziej szczęśliwe niż pogrążone w konsumpcji Stany Zjednoczone...
- Już dawno dowiedziono, że wskaźniki dotyczące materialnych warunków życia nie można zastępować wskaźnikami subiektywnego zadowolenia z niego, czyli pojęciem bliskim poczuciu szczęścia. Jest to podstawowe twierdzenie Campbella - znanego klasyka od jakości życia. Nie ma bowiem jednoznacznego związku między tzw. obiektywną jakością życia, a odczuwanym poczuciem szczęścia. Zależy ono przecież od wielu czynników, wśród których samorealizacja, posiadanie rodziny czy przyjaciół, a niekoniecznie wysoki dobrobyt materialny, odgrywają znaczącą rolę. Z drugiej strony u przyczyn braku szczęścia może leżeć tzw. względne poczucie pokrzywdzenia. Syndrom ten ku zaskoczeniu amerykańskich socjologów i pomimo sukcesu "pełnych półek", poprawy materialnych warunków życia, bardzo wyraźnie występuje od kilku lat w Polsce. Coraz wyraźniejsze zróżnicowanie sytuacji materialnej i rosnąca sfera ubóstwa poszerza również zjawisko "względnego pokrzywdzenia", czyli oceny swojej sytuacji jako bardzo niekorzystnej w stosunku do sytuacji bliźnich. Występowanie tych zjawisk jest przykładem niezrównoważenia rozwoju, a zarazem źródłem wielu "niezrównoważonych" zachowań społecznych takich jak agresja, podwyższony poziom lęku i zagrożenia.

- Być może naszym problemem jest również pracoholizm. The Economist zauważa, że gospodarka tworzy w Stanach Zjednoczonych dziesiątki tysięcy nowych miejsc pracy, jednak dla utrzymania jednej rodziny potrzebne są dzisiaj trzy miejsca pracy. Choć rosną wynagrodzenia w Ameryce by utrzymać się na powierzchni trzeba coraz dłużej pracować...
- Tak, jest to jeden z najpoważniejszych problemów społecznych. Pracoholizm - występujący w skrajnej postaci m.in. w Japonii - to jedna z najcięższych i bardzo trudnych do wyleczenia chorób. Objawy i skutki tej choroby znam z autopsji. W szkolnictwie wyższym w którym pracuję, funkcjonowanie na kilku etatach to niemal chleb powszedni. Wmawianie sobie, że tydzień pracy jest za krótki, nadrabianie zaległości w dni wolne od pracy, rezygnacja z urlopu, brak asertywności wobec licznych propozycji zajęć, niemal niewolnicza i pozornie dobrowolna praca poza godzinami - to tylko niektóre przejawy pracoholizmu. Uzależnienie od pracy podobne jest do innych uzależnień i bynajmniej nie zawsze wynika z przymusu ekonomicznego.

Osoby umieszczone na banknotach nie żyją (BORO - Paweł Borowski)

- Skoro już mówimy o uzależnieniach nasuwają się pytania: czy wszyscy musimy powielać amerykański sen? czy nie bywa on przypadkiem koszmarem? dobrze opakowanym produktem szczurzego wyścigu - by więcej pracować, zarabiać, porównywać się z sąsiadami, odczuwać pustkę... i znowu więcej pracować?
- Niestety, duża część dobrze wykształconych młodych ludzi przyjęła jak swoje reguły tego wyścigu, nie zdając sobie sprawy z wysokiej ceny jaką muszą prędzej czy później zapłacić. Kultywowanie amerykańskiego hasła "na sam szczyt", przy bardzo ograniczonej z natury rzeczy liczbie miejsc na szczycie, jest na dłuższą metę zgubne. Skutkiem długotrwałego stresu w pogoni za sukcesem są znane nam zjawiska: rosnącej przemocy, kultu siły, pogardy dla słabych i biednych, "odwrażliwienia" człowieka, odchodzenia od tradycyjnych standardów zachowań, dążenia do coraz mocniejszej stymulacji oraz coraz wyższego poziomu agresji przy rosnącej z czasem... pustce duchowej. Oto kolejny przykład niezrównoważonego rozwoju, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym.

- Tymczasem Ameryka dalej jest na topie - zawdzięczamy jej sporo, szczególnie w sferze technologii i mediów. Czy jednak, z drugiej strony, naszej cywilizacji nie grozi technokracja?
- To zbyt łagodne określenie. Technokracja jest realnym zjawiskiem, którego skala i tempo rozprzestrzeniania upoważnia do stwierdzenia, że cywilizacja technokratyczna istnieje jako dominujący syndrom w większości krajów zachodnich - z tendencją rozprzestrzeniania się i przenikania innych cywilizacji. Typowymi dla technokracji zjawiskami jest panoszący się egocentryzm, myślenie wyłącznie w kategoriach racjonalności, dominacja intelektu nad intuicją, dążenie sukcesu za wszelką cenę, wychwalanie walki i konkurencji kosztem zapominania o współdziałaniu i partnerstwie, wreszcie zaś traktowanie edukacji jako produkcji wymienialnego elementu społecznego w ramach "tresury społecznej". To tylko przykłady negatywów. Istnieje jednak alternatywa dla cywilizacji technokratycznej. Nie może nim być z pewnością społeczeństwo nadkonsumpcji, czy społeczeństwo "narzędzi" w rodzaju społeczeństwa informatycznego. Prawdziwa alternatywa to konsekwentna budowa społeczeństwa poszanowania zasobów środowiska i samoograniczania konsumpcji, a w konsekwencji społeczeństwo, w którym mądrość powraca na należne jej najwyższe miejsce, wypierając arogancję władzy, nietolerancję, ortodoksję i inne typowe objawy głupoty, czy niezrozumienia. Nie jesteśmy wcale skazani na technokrację i globalizację wszystkiego "co się rusza". Jestem pewien, że w miarę upływu czasu koncepcja zrównoważonego rozwoju znajdować będzie coraz więcej zwolenników. Wbrew temu co często sugerują nam mass-media budowa społeczeństwa "narzędziowego" - informacyjnego, czy komputerowego, wymytego z jakiegokolwiek systemu wartości, nie jest jedyną drogą. Oczywiście, przejście od modelu społeczeństwa konsumpcyjnego do modelu społeczeństwa szanującego zasoby jest procesem niesłychanie trudnym i złożonym. Jego istota została trafnie ukazana m.in. w pracy "Ziemia na krawędzi", autorstwa Ala Gore'a - człowieka na którego w ostatnich wyborach prezydenckich w USA oddano najwięcej głosów.

- Dobrze jeśli przywódcy światowych imperiów próbują myśleć o poszanowaniu zasobów, coraz większa jest jednak rola społeczności lokalnych, choć często stoją one przed trudnym wyborem pomiędzy lokalnymi i doraźnymi interesami, a przyszłością...
- Z pewnością rośnie znaczenie tożsamości lokalnej i małych ojczyzn - społeczności gmin i powiatów, jako opozycji w stosunku do niszczącej zróżnicowanie kulturowe globalizacji. Pozytywnym zjawiskiem jest rosnąca na poziomie lokalnym świadomość potrzeby perspektywicznego myślenia. Na podstawie moich, ostatnio częstych kontaktów z gminami, mogę stwierdzić, że coraz ważniejszą rolę w wizjach przyszłości zajmuje koncepcja zrównoważonego rozwoju, a konieczność ochrony zasobów przyrodniczych nie budzi już poważnych wątpliwości. W większości znanych mi strategii rozwoju lokalnego zachowanie i ochrona tych walorów traktowane są jako czynnik prorozwojowy, m.in. przyczyniający się do tworzenia przyjaznej środowisku turystyki.

- Jaką rolę w tej sytuacji powinno pełnić państwo - szczególnie wobec powszechnej krytyki biurokracji i świata polityki?
- Państwo musi pełnić w coraz większym stopniu rolę strażnika dobra wspólnego, pod jednym wszakże warunkiem. Polityka nie może się nadal kojarzyć z brutalną walką o władzę, wpływami i podziałem łupów. Ta patologia dotarła niestety aż na najniższy poziom służby publicznej. Dużą rolę w uzdrowieniu polityki powinny spełnić organizacje pozarządowe, pod warunkiem, że same nie ulegną patologii i udźwigną misję współtworzenia rzeczywiście obywatelskiego społeczeństwa. Społeczeństwa, w którym znaczenie partii nie jest przeszacowane, w którym dominuje - jako podstawowa reguła działania - partnerstwo między różnymi sektorami, w którym przeważają struktury poziome, czyli sieciowe nad hierachicznymi.

- Na szczęście coraz częściej pojawiają się zwiastuny zrównoważonego rozwoju. Zmienia się świadomość, pojawiają się nowe bardziej odmaterializowane modele konsumpcji i produkcji, wreszcie optymizmem napawają wywodzące się z biznesu ruchy próbujące zazielenić świat takie jak choćby "odpowiedzialność i troska", czy też założony przez hipisów Social Venture Network.
- Owe zwiastuny zrównoważonego rozwoju są jednak, zwłaszcza na poziomie lokalnym, nadal za rzadkie. Jest wiele przyczyn tego stanu rzeczy. Przede wszystkim nie jest to pojęcie dostatecznie jasne i ciągle trwają zażarte dyskusje na temat czym się różni rozwój zrównoważony od rozwoju dotychczas realizowanego. A zatem spróbujmy to najprościej wyjaśnić: chodzi tu o taki rozwój, w którym zaspokajając nasze potrzeby, obecnego pokolenia, myślimy jakie środowisko, jaką przyrodę zostawimy naszym dzieciom i wnukom. Zwiększanie naszej presji na środowisko w imię doraźnych interesów jest sprzeczne z podstawową zasadą zrównoważonego rozwoju - sprawiedliwością między generacjami w dostępie do niezdegradowanego środowiska przyrodniczego. Istotą zrównoważonego rozwoju jest ochrona nie tylko środowiska przyrodniczego, ale także kulturowego i społecznego, czyli kapitału ludzkiego. "Zazielenianie" świata nie należy więc rozumieć tylko w sensie dosłownym, to nie jest tylko wąsko rozumiana ochrona środowiska przyrodniczego, ale przede wszystkim uczynienie świata mniej toksycznym zarówno w relacjach między ludźmi, w minimalizacji negatywnych efektów zewnętrznych przedsiębiorstw, w "odmaterializowaniu" procesów konsumpcji i produkcji itp. Izolowanie ochrony środowiska od spraw gospodarczych, społecznych i instytucjonalnych to największy błąd jaki można popełnić - to jeden z przejawów braku zrównoważenia i ... zrozumienia jego istoty!

- Czy jednak w naszym szybko zmieniającym się świecie zwykły człowiek może mieć wpływ na jego losy? Co bardziej w tej sytuacji jest skuteczne, głos wrzucany co kilka lat do urny, codzienne wybory konsumenta, czy może próby obywatelskiej działalności?
- Sądzę, że żadnego z tych przejawów budowy społeczeństwa obywatelskiego nie można lekceważyć. Ale trzeba sobie zdawać sprawę, że każdej tzw. "władzy" niezależnie od jej usytuowania i koloru, społeczeństwo świadome swojej siły nie jest na rękę. Trudno takim społeczeństwem manipulować jako zbiorem konsumentów towarów, wyborców i odbiorców usług publicznych. Wydaje się, że w społeczeństwie obywatelskim samo pojęcie "władza" jest nie na miejscu. W wyborach wybiera się do służby publicznej, a nie do władzy, która przypomina sobie o wyborcach raz na cztery lata. Jest wielką pomyłką, jeżeli wybrani spośród nas przedstawiciele, zamiast służyć dobru wspólnemu, próbują władać społeczeństwem i jednostkami. To całkowite niezrozumienie swojej roli i zagubienie właściwej misji służby publicznej!

- A Ty sam jak widzisz swoją przyszłość? Co dla Ciebie jest najcenniejsze, w co byś zainwestował?
- W wyhamowanie tempa życia i w nie poddawanie się zewnętrznej presji na jego przyspieszenie, słowem - czas na odwyk od pracoholizmu! Pamiętasz chyba takie mądre powiedzenie " Chcąc poznać co w tobie najgłębsze, umiej się zatrzymać" .

- Zatem pora na zakończenie. Dziękuję za Twój czas.

Prof. T. Borys

Profesor Tadeusz Borys - ekonomista kierownik Katedry Polityki i Ekonomiki Ochrony Środowiska Akademii Ekonomicznej i dyrektor Regionalnego Ośrodka Ekorozwoju Fundacji Karkonoskiej otrzymał z rąk dolnośląskich ekologów tytuł Zielonego Dobrodzieja.

Tytuł Zielonego Dobrodzieja jest w tym roku przyznawany po raz piąty. Symboliczną nagrodą otrzymują ludzie wyróżniający się w kreowaniu postaw przyjaznych Ziemi. Zamiast statuetki w ręce laureatów trafia unikatowa donica z rosnącą paprocią, która aby żyć wymaga opieki. Jest to symbol żywiołu Ziemi, bez którego żyć nie sposób. Więcej informacji: www.eko.org.pl/dobrodziej


[Poprzedni | Spis treści | Następny]