Mc'Dżihad & co

Znowu świat żąda od nas opowiedzenia się po którejś stronie. Tylko czy wybór jakiejkolwiek z barykad cywilizacyjnego konfliktu tak naprawdę coś zmieni? Czy musimy wybierać pomiędzy duchowym ubóstwem zachłannego wolnego rynku, a negacją życia, podszytą strachem przed upadkiem tradycji i nieznaną przyszłością?
Wbrew medialnym opiniom i pospolitym sądom, granice pomiędzy światami nie są wcale tak wyraźne, ani też odległe. Pośród nas żyją bowiem zarówno piewcy globalizacji, wolnego rynku i masowej konsumpcji, jak i skryci głęboko w sobie orędownicy zachowania fundamentalnych wartości - zwani niekiedy fundamentalistami. Znajdziemy ich, na przekór pozorom, nie tylko wśród Arabów. Równie dobrze łatkę fanatyzmu i nietolerancji przypiąć można katolikom z Ulsteru, wojowniczym amerykańskim protestantom czy też sławetnym syjonistom.
Tylko po co? Powraca odwieczne pytanie o sens życia, a zarazem wartość śmierci. Czy warto umierać za sprawę, czy raczej żyć za nią? Czy ostatecznym celem naszej egzystencji jest "konkretne" zwiększenie bezpieczeństwa i stanu posiadania, czy raczej "enigmatyczne" znalezienie sensu życia? A może ani jedno, ani drugie?
Jak zauważa Benjamin Barber - doradca prezydenta Clintona w książce pod wiele mówiącym tytułem: "Dżihad kontra McŚwiat", w tej codziennej wojnie Dżihad próbuje pielęgnować duszę, zaś Mc Świat zaabsorbowany jest wyborami w sferze konsumpcji - mylnie utożsamianej z wolnością. Efektem rozbieżności celów i wzajemnego niezrozumienia bywa w tej sytuacji "święta" wojna. Przy czym każdy z uczestników tej gry przekonany jest, że stanął po słusznej stronie.
rys. Dariusz MrożekW "naszym" zachodnim świecie kultem darzy się rynek. Rytuały sezonowych wyprzedaży i masowych promocji stopniowo wypierają dawne religie. Pogrążonym w pracoholizmie wyrobnikom trudno jest ujrzeć tych, którzy nie nadążają - stają się dla nich anonimowymi pojęciami: jakimiś tam bezrobotnymi, czy bezdomnymi. Jeszcze gorzej, gdy w pośpiechu umyka sens... choćby sens życia.
Bowiem wbrew powszechnej opinii - bogaci nie czują się wcale szczęśliwsi. Związek pomiędzy dochodem kraju, a szczęściem mieszkańców jest złudzeniem. Po przekroczeniu pewnego poziomu dochodu na mieszkańca pieniądze już nie dają szczęścia. Przyczyny frustracji w krajach tak bogatych jak USA skrywają się w krzykliwej pustce reklam, każących nam poszukiwać szczęścia ciągle gdzieś indziej, czy też będącej skutkiem medialnych manipulacji przepaści pomiędzy indywidualnymi przekonaniami, a domniemanymi poglądami większości.
Widzimy świat oczyma masowych mediów żywiących się sensacjami i konfliktami. Wojnami, których areną coraz częściej są nie tyle granice państwowe, co przestrzeń infosfery - a, koniec końców, nasze umysły. Fundamentalizm i Mc'Świat są zwalczającymi się przeciwieństwami, które, o ironio, dzięki naszym emocjom i uprzedzeniom wzajemnie się wzmacniają. Fundamentalizm żeruje na strachu przed globalizacją i niszczącymi tradycje koncernami. Te z kolei zarabiają na sprzedaży złudzeń wygody i bezpieczeństwa, zabójczej broni, czy też informacyjnej papki, mającej uczynić świat jednym, gigantycznym rynkiem.
Na naszych oczach rozpada się dawny "porządek świata". W nowym, niekoniecznie wspaniałym świecie, zdaniem Benjamina Barbera brakuje międzynarodowych struktur zdolnych do przeciwstawiania się wielonarodowym korporacjom i rynkom, na których one działają. Otrzymujemy towary, ale nie żyjemy tak, jak chcielibyśmy; jedni opływają w bogactwa, ale bardzo wielu wegetuje w rozpaczliwych warunkach. Stąd już tylko krok do beznadziejnego buntu, a nawet samobójczego terroryzmu w imię zmiany świata.
Użycie przemocy w walce z desperacją sfrustrowanych tłumów niewiele pomoże. Walka podsyca tylko wzajemne konflikty. Przecież jak celnie zauważył przed laty Gandhi: gdyby w praktyce stosować zasadę "oko za oko", wkrótce wszyscy staną się ślepi. Pokojowi i zgodzie służyć może, a nawet musi, społeczeństwo obywatelskie i demokracja - nie utożsamiana bynajmniej z rządami partyjnych oligarchii. Ich czas już bowiem przemija. Pora na rozwój niezależnych od centralnego państwa inicjatyw, obywatelskiej współpracy, organizacji, które zajmą się ważnymi dla ludzi sprawami: edukacją, kulturą, zdrowiem oraz tym, co niezbędne... naszym miejscem do życia - naturą.

Krzysztof Smolnicki


[Spis treści | Następny]