Europejskie Ekologiczne Forum Dzieci - rok 2001

EURONATURAmy

"Jesteśmy dziećmi z różnych krajów, ze Wschodu i z Zachodu Europy - z Polski, Niemiec, Ukrainy i Łotwy. Żyjemy w różnych warunkach, ale jednak łączy nas dziecięcy optymizm, podobne marzenia, ale także lęki, strach przed przyszłością. Rośniemy do świata i dla świata, w którym coraz trudniej się odnaleźć. Przeraża nas pośpiech dookoła, nieposzanowanie drugiego człowieka, marnotrawienie bogactw natury, przemoc i kult pieniądza. Nasz świat marzeń i wyobraźni, zdaje nie przystawać do rzeczywistości. Mamy jednak dużo energii i wiele, wiele nadziei, aby go zmieniać. Na razie - ze względu na nasz młody wiek - nasze możliwości działania są niewielkie, więc kierujemy swoje postulaty - marzenia do Was dorosłych, rządzących obecnie w Europie...." - to słowa dokumentu DZIECI EUROPY - RADZIE EUROPY. Napisali je uczestnicy Europejskiego Ekologicznego Forum Dzieci, które odbyło się w Świeradowie Zdroju w dniach 22-30 czerwca 2001 roku.

Od 1990 roku w Świeradowie Zdroju Fundacja Wolne Inicjatywy Edukacjne organizuje dla dzieci z całej Polski Salony Edukacji Ekologicznej pod nazwą NATURAmy. Odbyło się już 12 takich spotkań plenerowych z udziałem około 1500 uczestników, w tym także dzieci z Czech, Niemiec, Holandii.
Być może nazwa NATURAmy wymaga krótkiego wyjaśnienia. Otóż ciągle szukamy od nowa zgody z naturą. Ale nadal robimy to po staremu, uczymy się poprzez szoki - ekologiczne klęski, kolejne zagrożenia. Jednak tak dalej być nie może. Chcemy przecież odrzucić wszystko, co dzieli człowieka i środowisko. Dlatego także symbolicznie łączymy słowo NATURA z zaimkiem my. Tak powstały NATURAmy.
Przesłaniem naszych plenerów jest budowanie kontrapunktu między egzystencjalnymi zagrożeniami cywilizacji, a humanistycznymi niepokojami, które odnajdujemy w wielkich obrazach-metaforach "świata na opak" Mistrzów P. Bruegla i H. Boscha. Ich dzieła wiążą ponadczasową symbolikę z najbardziej dramatycznymi i bolesnymi niepokojami współczesności.
W tym roku zaproponowaliśmy EURONATURAmy czyli Europejskie Ekologiczne Forum Dzieci. Od komunikacji do kreacji i od kreacji do komunikacji. Zaproszenie nasze zostało skierowane do dzieci z zachodu i wschodu Europy. Dlaczego do dzieci? Ponieważ to właśnie one coraz wyraźniej i coraz częściej podejmują samodzielne działania i rozmaite inicjatywy na rzecz innych dzieci w taki sposób, aby swoją spontanicznością, młodością, uporem i inwencją realnie wspomagać wyprowadzanie z labiryntów świata.
Warto im w tym pomagać i uczyć się od nich. Bowiem dzieci nie tylko pozostają symbolem przyszłości, ale potrafią także swoją kreatywnością, wyobraźnia i wrażliwością zmieniać świat na lepsze - na co dzień "tu i teraz".
Przyjechały, aby uczestniczyć w tym jedynym, niepowtarzalnym przedsięwzięciu dzieciaki z Radowa z ich strachami na wróble, rozśpiewana grupka w kwietnych wiankach z Rygi, ciągle grający mandoliniści z Drohobycza, "wygadana" i sympatyczna garstka dzieciaków z Warszawy, cały duży oddział "weteranów" Salonów Edukacji Ekologicznej, czyli Wrocławska Szkoła Przyszłości, no i młodzi z Fuldy oraz całkiem spora grupa dorosłych.
No a co się działo:rys. Iza Świerad

Dzień pierwszy

Oficjalne otwarcie Salonu EURONATURAmy. Są goście, organizatorzy i współorganizatorzy, odświętne stroje; sypią się życzenia, wyrazy nadziei, słowa serdecznych przesłań i dobrych energii. Trochę inaczej jest z dziećmi; twarze skupione, nieco napięte, oczy choć zaciekawione mają wyraz zagubienia, niepewności, niejasności. Jeszcze ciągle usztywnione powitania i prezentacje kolejnych grup, jeszcze ciche powtarzanie słów z apelu " Zapalcie choćby tylko siedem świateł" .
Pierwsze odprężenie pojawia się razem z grupą mimów, którzy swobodnie żartują z obrazkowych migawek, które przypominają na dużym ekranie 11 lat warsztatów pod nazwą NATURAmy. Nieco później napięcie zdaje się znikać, a wszyscy trzymając się za ręce, tworzą taneczny krąg i śpiewają "We are the World". Jest już tak, jak trzeba, kiedy ze stron książki Pani M. Montgomery "schodzi" do dzieci Ania z Zielonego Wzgórza ; roześmiana, z burzliwą fryzurą w kolorze miedziaków, z walizką i w zielonej pelerynie. To ona symbolizuje - jak pisze autorka "wytrawnego myśliwego próbującego schwytać cały świat", to ona mówiła, że "we wszystkim ukryty był czar, urokliwy blask krainy marzeń". Dlatego dzieci ją nadal kochają i właśnie na jej pelerynie składają kolorowe wizytówki ze swoimi podpisami. A później, po kolacji, jeszcze jedna długa chwila zadumy:"Kosmodrama - bagaż i nadzieje" ; artystyczna instalacja przypomina fotoplastikon na planie koła-kalendarza wielkie, czarno-białe fotogramy, na których odnajdujemy dramatyczną kronikę XX wieku. Zaduma trwa, choć nie wszystko jest dla dzieci zrozumiałe, jednak próbują ten próg pokonać. Z uwagą śledzą wyjaśnienia "aktorów", którzy na szczeblach drabin - symbolizujących drogę do doskonałości - zapisują słowa-zdania, które jak klucze otwierają drzwi nowego stulecia, a jednocześnie są wyrazem naszych intencjonalności i dialogiczności w odpowiadaniu na pytanie: co warte jest sięganie do gwiazd, co - miłość, przygody wyobraźni, własna legenda, młodość ducha, co jeszcze?

Dzień drugi

Część uczestników pojechała do Szklarskiej Poręby. Zwiedzili Muzeum Ziemi i Muzeum Minerałów, ściskając potem w dłoniach magiczne moce zaklęte w okruchach półszlachetnych kamieni, pozostali uczestniczyli w warsztacie "Ścieżka i autostrada". Stawia on wiele znaków zapytania. Główną osią są rozterki między dążeniami do poprawy i wzrostu standardów życia, a niebezpiecznie wzbierającą falą zagrożeń ekologicznych. Autostrada symbolizuje coś więcej niż cywilizacyjny pośpiech, a ścieżka - naturę przyjazną człowiekowi i człowieka przyjaznego naturze. Wszyscy wycinają z papieru własne sylwetki, a potem ze świadomością owych rozterek, dokonują rozdarcia. Strona lewa, bliska sercu, symbolizuje naturę i malowana jest na wiele kolorów; strona prawa symbolizuje cywilizację i nie tylko jest pomalowana na czarno, ale także zostaje wyklejona niekończącą się ilością reklam towarów i usług. A gdy potem obie części zostaną naklejone na karton, to wówczas ukazuje się drastyczna szczelina między nimi. Co zrobić, aby człowiek nie był rozdarty? Co podpowiada głowa, serce, umiłowanie przyrody, a co słodycz posiadania i nieustającego kupowania? Co podpowiada ścieżka, a co autostrada, właśnie - co?
Wspólnie możemy uleczyć rany Ziemi - nie jest jeszcze za późnoSobotnie, deszczowe popołudnie wypełnia warsztat - obraz Hieronima Boscha Leczenie głupoty. I tu Mistrz raz kolejny ujawnia jak życie ludzkie upływa na bezsensownych radościach, potwornych zbrodniach i szaleńczej głupocie. Przejmuje ekspozycja losu ludzkiego jako konfliktu. W naszych działaniach wszystko zaczyna się od zakreślenia czerwoną farbą tytułów gazetowych, które ciągle alarmują o ludzkiej głupocie, o przejawach cywilizacyjnego zła; szeleszczą płachty gazet, gdy są czytane i przeglądane, mnożą się kręgi zła, a naklejone płachty tworzą długą drogę owych niegodziwości świata. Później dzieciaki przenoszą te dramatyczne komunikaty na własne wyobrażenia twarzy-masek sprawców; malują używając ciemnych, smutnych barw, chcą wydobyć złowieszczość kolorów i grymasów "twarzy", odmalować nagromadzenie negatywnych emocji - lęku czy okrucieństwa. To zdumiewające, ale prawdziwe!
Upływają godziny pracy. Teraz wszyscy idą wzdłuż tej drogi, oczami namalowanych masek raz jeszcze czytają zakreślone tytuły; zbliżają się do miejsca, w którym mimowie kreują "żywy" obraz Mistrza H.Boscha. Śledzą w ciszy i napięciu zmagania bohaterów malarskiej metafory, a potem słyszą niespodziewanie, że ...że leczenie głupoty warto zacząć od przyglądnięcia się sobie, choćby w lustrze. Stają naprzeciw jego złotej ramy, "zdejmują" maski jakby w rytualnym geście uwalniania się i w zamyśleniu patrzą na siebie.

Dzień trzeci

Dzień uroczystego i oficjalnego otwarcia Międzynarodowego Ośrodka Działań Niekonwencjonalnych dla/w Edukacji, Stacji Edukacji Ekologicznej. I znów uczestnicy, zaproszeni goście liderzy Fundacji Wolne Inicjatywy Edukacyjne spotykają się razem, naprzeciw pięknego, stylowego domu z zielonym dachem, pośród drzew starego parku i przy akompaniamencie Czarnego Potoku . Padają słowa pochwał, podziękowań, pojawiają się momenty wzruszenia, ale także są dla wszystkich upominki w postaci lnianych toreb z nadrukiem " Naturamika" , jak nazwały dzieci logo Salonu EURONATURAmy, są i cukierki na dobry początek, aby mówiąc w przenośni - łatwiej przełknąć to, co było gorzkie w staraniach o Stację i aby słodko myśleć o jej przyszłości. Dziękujemy wszystkim raz jeszcze!
fot. K. SmolnickiCzas na uroczyste przecięcie wstęgi. Ale tu zastępuje ją błękitna linka ciasno obwiązująca prawie dwie setki osób; to ona oddaje symbolicznie związanie wszystkich z edukacją dzieci, z ekologicznym porządkiem życia, z magicznym miejscem w górach Izerskich - naszą Stacją. Zaczyna się zwiedzanie. Goście próbują sztuki ręcznego czerpania papieru, a dzieci w holu przyglądają się uważnie wmurowanym cegłom z tajemniczymi znakami czterech żywiołów i inicjałami tych, którzy zrobili je sami kilka lat temu w cegielni gryfickiej. A później w plenerze, w naturalnej scenerii starego parku toczy się opowieść aktorów o tym Jak Maruda Izerski zdobył kamień szlifierski. Ta alegoryczna przypowiastka bardzo urzekła dzieci nie tylko maskami bohaterów, ale także spontaniczną grą ich kolegów, niespodziewanie zaproszonych do spektaklu, a dorosłych wprawiła w nieco nostalgiczną zadumę.

Dzień czwarty

Zaczyna się od prawdziwej podróży do miejsca, gdzie nie święci garnki lepią; do Bolesławieckich Zakładów Ceramicznych. Ta ziemia słynie z bogactwa gliny, na której wyrosła sława ceramiki stempelkowej. Oczy utkwione w zręczności rąk pracowników, rzemieślników, mistrzów, lecz własne ręce dotykają, podziwiają i... zbierają dary oraz gliniane skorupy. Bolesławiecka kraina z tysiąca i jednego dzbana, to świat już miniony, ale ciągle bliski duszy człowieka i jego tęsknotom za pięknem rękodzieła. Pozostali będą tam dzień później.
Jedni w Bolesławcu, drudzy - w Świeradowie realizują warsztat"Ekomapy" , który polega na indywidualnym spoglądaniu każdego na to, co zachwyca lub smuci w obrazie miasteczka; co wyczują nosy, co usłyszą uszy, a co dostrzegą oczy. W tych samodzielnych obserwacjach rysuje się już "cienka czerwona linia" pomiędzy naturalnym pięknem świata przyrody a dyskusyjnymi urokami świata cywilizacji; między szumem drzew a natrętnym warkotem zbyt wielu samochodów, między zielonymi plamami łąk i lasów a ziejącą otchłanią zaniedbanych śmietników i "górami" plastykowych worków. Gdy tak rysują i piszą, to jednocześnie czują, że każdy z nas ma tu coś na sumieniu.
Ten dysonans chyba jeszcze bardziej się uwidacznia, gdy uczestniczą w kolejnych zajęciach warsztatowych, gdy robią " Magiczny zielnik i ręcznie czerpany papier ". Już samo brodzenie po kolana w ziołach izerskiej łąki robi się bajeczne, a równocześnie raz po raz "eksploduje" radość znalezienia bylicy pospolitej, pokrzywy zwyczajnej, mniszka, tasznika czy rumianku . Każdy wracał z łąki z miotełką siedmiu magicznych ziół. Każdy także miał zrobiony portret, aby potem nakleić go na płaskie, kartonowe pudełko i w ten sposób symbolicznie związać się z ową magiczną miotełką i jej mocami; aby jeszcze później schować do niego swoją pierwsza kartkę ręcznie czerpanego papieru.
A popołudnie całe przeznaczone na kolejny, wielki finał - na Syna Marnotrawnego. To jedno z arcydzieł H. Boscha, w którym mistrzowsko kreśli metaforę drogi człowieka; ukazuje człowieka na bezdrożu, przed ważnym wyborem. Ma możliwość poprawy. Czy z niej skorzysta, czy otworzy furtę, wiodącą ku lepszemu światu? Nie inaczej jest dzisiaj, albowiem każdy czas ma swego "syna marnotrawnego". Tak, to ten, którego wykreowała zarozumiałość wobec przyrody, którego uwiodły łatwe wizje powszechnego dobrobytu i reklamowy show kupowania szczęścia w sieciach supermarketów. Teraz przemyka przez królestwo wolnego rynku, przez kłębowisko konfliktów i terroryzmu, poprzez obszary nędzy i głodu, przez ogień wojen i piekło nietolerancji.
Dzieci robią maski strażników gór; zbierają okruchy przyrody i naklejają je na podkłady pokryte płótnem jutowym; komponują, przymierzają, poprawiają , a ciekawość rośnie. Później siadają w grupach i wspólnie zastanawiają się nad tym, dlaczego my współcześni, jesteśmy synami marnotrawnymi. Właśnie dlaczego?
fot. K. SmolnickiCzas refleksji przemienia się w czas symbolicznej próby; przed oczami dzieci wielka furta jak z obrazu Mistrza i czarne sylwetki mimów w opowieści o niegodziwościach rodziny człowieczej na progu XXI wieku. Chwilę później zaczynają przechodzić przez ową furtę, a przed twarzami trzymają zrobione maski strażników gór i...własnych postanowień; na progu furty stoi skrzyneczka z żółtą farbą, wchodzą w nią i w ten sposób "wydeptują" nową, słoneczną drogę, którą wybrali w poszukiwaniu ekologicznego porządku życia. Teraz korowód zmierza w stronę ogromnego kamienia z napisem "Wszelkie życie jest święte". Dotykają go w ciszy i skupieniu, czytając w myślach ową inskrypcję; dokonuje się symboliczne przemienienie Syna Marnotrawnego w Strażnika Gór.
Po kolacji - " wieczór narodowych tradycji" . Znów jesteśmy w Hali, zaczynają się tańce i śpiewy, pojawiają się przepiękne narodowe stroje, tajemnicze wianki z dębowych liści, tęskne i ckliwe melodie mandolinistów z Drohobycza, i starofrancuska pieśń wykonana akapella , która oczarowała nas wszystkich.

Dzień piąty

Ci, którzy nie byli jeszcze w Bolesławcu, a wysłuchali opowiadań, niecierpliwie czekają na odjazd. Druga część uczestników zaczyna od Magicznego zielnika i... . Dwie godziny później zajęcia warsztatowe pod nazwą: "Pucheroki czyli mania pakowania". Pucheroki to jeszcze inna nazwa na strachy na wróble, używana od dawien dawna głównie w południowej i wschodniej Polsce. Robimy więc takie cywilizacyjne strachy, a wszystko zaczyna się od demonstracji tego, jak owe opakowania przysypują człowieka, czynią go bezsilnym, bezbronnym i... ciągle skorym do zakupu jeszcze jednego napoju w plastykowej butelce, jeszcze jednego foliowego worka, jeszcze jednego pudełka.
Dzieciaki do kamizelek z folii izolacyjnej przyczepiają to wszystko, co przyczepiło się do nas w naszych domach, szkołach; te "cywilizacyjne strachy" mają domalowane złośliwe gęby, jakby się śmiały z naszej krótkowzroczności, z naszej płytkiej radości, z naszego plastykowego świata, w którym coraz trudniej żyć mądrze i zdrowo!
Popołudnie ma dwa odmienne wątki. Pierwszy łączy się z warsztatem:"Zatrzymane piękno" , a drugi z koncertem mandolinistów z Drohobycza "Leśne kwiaty". Zatrzymane piękno to opowieść o kolorach, proporcjach, harmonii, kształtach, kompozycjach, o poetyce światła i cienia, o tym wszystkim, co ciągle kreuje sama przyroda, ten jedyny, niezwykły "nauczyciel" plastyki. Zatrzymać "kawałek" takiego piękna, to sztuka, którą potrafią już tylko artyści i dzieci.
O zachodzie słońca idziemy kawałek za miasto. A gdy docieramy do górskiego strumienia, jesteśmy indywidualnie witani chyba przez średniowiecznego Czarnoksiężnika, który najpierw pyta o nasze imiona, a potem zanurza rękę w wodzie i wybiera stosowne do imienia kolorowe szkiełko. Ono może odmienić spojrzenie na świat i siebie; dzieci w czterech grupach układają z innych kolorowych szkiełek - na czterech taflach wielkiej szyby - barwny witraż międzygwiezdnej materii przypominający Galaktykę spiralną w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy. Słuchają wibrującego brzmienia bębnów i patrzą poprzez ową witrażową spiralę na płonący ogień. My Dzieci Wszechświata igramy z żywiołami kosmosu i śpiewamy jedną pieśń - Uni-wers!

Dzień szósty

Całodniowa wyprawa wszystkich poza Świeradów i niecodzienna okazja znalezienia się w miejscu, w którym toczy się walka starego z nowym, w którym szkody i zagrożenia ekologiczne wielkich kopalń i elektrowni spowodowały, że przylgnęła do niego nazwa Czarnego Trójkąta, a jednocześnie coraz częściej owo miejsce nazywa się, czy próbuje nazywać, Zielonym Trójkątem. Wszystko dzieje się u styku granic Polski, Czech i Niemiec - w obszarze kopalni węgla brunatnego "Turów" i elektrowni "Turów".

Dzień siódmy

Wędrówka w góry; dotykanie swoją obecnością kamienistych ścieżek, roztańczonych na wietrze szyszek na wierzchołkach świerków, łaszących się traw na rozległych polanach, nieprzebranych, ale "jedynych" patyków oraz kamieni. Chciałoby się powiedzieć, że inna jest wędrówka ciała, a nieco inna - wędrówka wyobraźni. Jest tu także miejsce na wędrówkę pamięci, albowiem ciągle jeszcze możemy spotkać kikuty uschniętych drzew, skazanych na to w poczuciu siły i władzy człowieka nad przyrodą; zobaczenie ich to jakby raz jeszcze "dotykanie" naszych błędów i bolesna przestroga.
Ten dzień domykał także pracę, która trwała w prawie cały tydzień w kuluarach Salonu EURONATURAmy, a polegała na swobodnym wypowiadaniu się i dyskutowaniu dzieci wokół tego, co one chciałyby przekazać nie tylko Radzie Europy, ale całemu światu ludzi dorosłych; przekazać to, co może większości dorosłych już się wymyka ze świadomości a jednocześnie powiedzieć i o tym, co budzi wewnętrzny niepokój dzieci, ich lęki czy obawy.
To forum toczyło obrady w grupach, między poszczególnymi uczestnikami, w rozmowach i wymianie poglądów z opiekunami.

Dzień ósmy

rys. Iza Świerad

Malowanie "skarbów" bolesławieckiej gliny to pomysł grupy niemieckiej. Znów idą w ruch pędzle i farby, tradycyjne i niekonwencjonalne pomysły na malowanki, znów można zobaczyć, jak jedni najpierw się długo namyślają nad artystyczną koncepcją, a potem ją realizują, a inni - wręcz odwrotnie, spontanicznie zanurzają pędzel w jakiejś farbie, a następnie "kombinują" co namalować.
Punktualnie o 11.30 zbieramy się w Hali, następuje uroczyste odczytanie dokumentu pod nazwą: "Dzieci Europy - Radzie Europy"; jest z nami także Ania z Zielonego Wzgórza, słychać gromkie brawa, kiedy dzieci składają podpisy pod tym listem.
Nieco później zaczyna się happening zatytułowany: "kup-użyj-wyrzuć". Jego przesłaniem jest gorzka ironia związana z cywilizacją konsumpcyjną. Przed nami ogromne płótno oklejone niezliczoną ilością reklamowych obrazków. Na ich tle toczy się z pozoru niewinna opowieść o przyjemności kupowania. Przyglądamy się smutnemu człowiekowi w magazynie mody. Nim się spostrzeżemy, zostajemy porwani w wir kupowania; po kilka setek paczek wyciągają się ręce, paczki "obrastają" człowieka, który zamienia się w "człowieka-choinkę-paczkę". Na znak protestu obrzucamy go jajkami z farbą - "reklama sprzedaje, a my ją jajem". Jeszcze się nie skończyło KUPOWANIE, a już zaczyna się UŻYWANIE; długi stół-taśmociąg ilustruje "ideologię" fast food. Trwa "wielkie żarcie"; kakofoniczna muzyka oraz mechaniczne gesty mima-dyrygenta, wprawiają biesiadników w ogłupiający rezonans. Teraz łatwy do przewidzenia finał - WYRZUCAMY, WYRZUCAMY.
Możemy go zobaczyć w symbolicznej, parateatralnej metaforze: człowiek uwięziony w koszu-domu na śmieci, na jego głowę lądują nasze tacki, kubeczki, widelczyki. Robi mu się duszno, rozpaczliwie, próbuje rozerwać foliowe ściany domu-kosza, wszystko na daremno - w ostatnim geście ręce przebijają się przez metaforyczną ścianę własnej głupoty, lecz jest za późno, wszelki ruch ustaje.
Popołudnie wypełnia kolejny finał wedle przesłania-obrazu H. Boscha Statek głupców.
Działania rozpoczynają się od wypisania słów na białych, pomalowanych talerzach, które obrazują plagi ludzi XX wieku i progu nowego stulecia, a chcemy, aby zniknęły z naszej cywilizacji. Potem wchodzimy do Hali. Dzieci mają na sobie białe habity, ustawiają się w wielkim półkolu naprzeciw zainstalowanej na scenie siatki maskującej, z której wystają głowy ludzi.; to symbol góry kłopotów minionego stulecia z uwięzionymi w niej sprawcami - światem ludzi dorosłych. Słuchamy przesłania. Teraz w powolnym korowodzie dzieci przesuwają się, a gdy każdy znajdzie się na wprost owej góry, staje z rozpostartymi rękami, a na białym ekranie dorośli raz jeszcze oglądają wstrząsające dokumenty XX wieku.
Następnie wszyscy ubrani w błazeńskie czapki, z talerzami symbolami protestu, formują barwny pochód, na czele, którego króluje dziób "Statku głupców"; "płyniemy" ulicami miasta w barwnym, klownowski, korowodzie do miejsca, gdzie trzepocze żagiel z reprodukcją obrazu H.Boscha, gdzie raz jeszcze odczytamy słowa "encyklopedii zła", aby potem w symbolicznym geście roztrzaskać je razem z talerzami (były to wybrakowane egzemplarze).

Dzień dziewiąty

Zbieramy się wszyscy , zbliża się chwila pożegnań, podziękowań. Kończy się czas Salonu EURONATURAmy, ale nie kończy się czas lepszego układania człowieka z przyrodą; to przecież tylko jedna, inna "lekcja", potrzebna i ważna, ale jeszcze ważniejsze jest to co będzie potem, gdy wrócimy do domów. Na dobry początek wszyscy zabierają woreczek ziemi; wcześniej bowiem na mapie Europy grupy wysypały ziemię przywieziona ze sobą, a która to ziemia zostaje uroczyście wymieszana, stanowiąc początek i symbol WSPÓLNOTY w jednoczącej się Europie. Są oklaski i wzruszenia.
A teraz ostatni akord. Ostatnie spotkanie przy Stole Mądrości gdzie zaproszeniu towarzyszą słowa: " porzućcie głupotę /.../ i chodźcie drogą roztropności".
Ziemia i świat potrzebują "recept" ozdrowienia, przywrócenia podstawowych wartości rodziny człowieczej, harmonii życia z przyrodą - dzieci piszą i myślą, myślą i piszą.Teraz przyglądamy się walce Matki-Ziemi z najróżniejszymi czarnymi mocami; chwilę później widzimy ją całą w bandażach, a gdy wolno zaczyna je odwijać, to wówczas my zaczynamy głośno czytać wypisane tam "recepty". To dzieci zaskakuje, dopiero pisały je na kartkach, już są tam na bandażach. To pierwsza część finału - nazwana "choroba i lekarstwo" - a druga to "pępowina-pajęczyna". Ową symboliczną pępowinę, która nas wszystkich łączy, jest trzymany przez każdego bandaż z tekstami "recept", on prowadzi nas do Stołu Mądrości . Stajemy wokół ogromnego stołu. Najpierw dojmująca impresja pantomimiczna; wielka alegoria totalnego losu homo-humus i postaci odwiecznego siewcy chleba i ... zła. Dopiero wówczas, gdy zwycięży on zło, czyli siebie - wyrosną kwiaty radości i zgody, a świat będzie Stołem Mądrości. Teraz my - dramatis personae - podchodzimy do stołu i sięgamy po sznurki, które - jak w sakralnym geście - bierzemy do ust, następnie oddalamy się naprężając je coraz bardziej, spod trocin powoli wynurza się pajęczyna-mapa naszego globu, barwne kształty kontynentów "zastygły" poziomo na wysokości zdumionych oczu nie tylko dzieci. W refleksyjnej ciszy, z wewnętrznego kręgu stołu, wyłoniły się ręce z żywym gołębiem, symbolem pokoju i zgody. Wszyscy odprowadzali wzrokiem, gdy z trzepotem wzleciał w niebo.
rys. Iza ŚwieradUcichł gwar, ruch warsztatowych działań, umilkły głosy dzieci. I chyba tylko owo swoiste kalendarium stanowić będzie świadectwo bogactw i różnorodności zdarzeń Salonu Edukacji Ekologicznej EURONATURAmy' 2001 i tego czym były EURONATURAmy.

A czym? Powtórzmy to jeszcze raz!

Wielkim ekologicznym forum dzieci z różnych stron Europy.

Wielką edukacyjną okazją do tego, aby w sposób mądry szukać dróg ekologicznego porządku życia i aby wyraźnie brzmiała teza, że ekologiczny obraz świata jest równocześnie obrazem ludzkiej wspólnoty.

Wielką przygodą poznawania świata i siebie.

Wielką galerią pomysłów i warsztatów odkrywających wrażliwość dzieci, ich wyobraźnię i twórczą inwencję w buncie wobec zagrożeń przyrody, jak i w zachwycie nad jej pięknem.

Wielkim spotkaniem i dialogiem dzieci , a także dorosłych ; autentyczne źródło nowych kontaktów, przyjaźni, wspólnych inicjatyw, nowych europejskich mostów, tych wielkich i tych małych, ale zawsze ważnych na drogach miedzy ludźmi, między ich lękami i radościami, wizjami i nadziejami progu nowego stulecia.

Wyjątkowo dobrą okazją dla uroczystego i oficjalnego otwarcia Międzynarodowego Ośrodka Działań niekonwencjonalnych dla/w Edukacji Euroregionu NYSA, Stacji Edukacji Ekologicznej w Świeradowie Zdroju.

Krystyna Leksicka

Fundacja Wolnej
Inicjatywy Edukacyjnej


[Poprzedni | Spis treści | Następny]