Temat rzeka

"kropla drąży skałę, nie siłą lecz ciągłym spadaniem"
Owidiusz

Nadchodzi kolejna fala. Znów kraj nasz zalała powódź tekstów, komentarzy i doniesień o grożących nam rzekach i potokach i potrzebie okiełznania wodnego żywiołu. Bombardowani przez media obrazem ludzkich tragedii często zapominamy jednak o potrzebie poszukiwania przyczyn i zadawania pytań.

Rys. Dariusz Mrożek

No właśnie. Skoro rzeki bywają groźne dlaczego z takim uporem pragniemy mieszkać nad nimi? Jeśli żyjesz w dużym mieście, leżącym zwykle nad rzeką, być może pytanie to z przyzwyczajenia cię nie dziwi. To tak jak z góralami, których nie ciągnie w góry – nie drapią się tam gdzie ich nie swędzi. Lecz dla tych, którzy nadal szukają, najbardziej pociągające są światy nieznane, nieokiełznane, nieprzewidywalne. Mogą wzbudzać różnorodne emocje – od powodziowego strachu do radości zanurzania się w płynącej wodzie.

Wracając do źródeł spostrzegamy iż, od dawien dawna najistotniejsze rytuały, obrzędy oczyszczania związane były z wodą – wspomnijmy choćby chrzest. Sanktuaria rzek i rodzących je gór wielokrotnie wpływały na meandry ludzkiego życia. I choć w zgodnym z biegiem rzeki nurcie ciągłych przemian, gdzieś pogrążyły się tradycje wiosennego topienia marzanny, czy letniego puszczania wianków, nadal nasze życie ożywia płynąca obok woda.

Próby jej regulacji bywały zwykle zgubne. Skracanie jej biegu, ścinanie zakrętów, pogłębienie koryta i budowa kolejnych stopni wodnych ułatwiły pływanie barkami – lecz równocześnie uczyniły rzekę bardziej niebezpieczną. Osuszanie doliny z jednej strony zwiększyło powierzchnię pól uprawnych – z drugiej odcięło ziemię od ożywczych zalewów.

Wały powodziowe chroniły przed mniejszymi wezbraniami – lecz przy katastrofalnych opadach powodowały szybszy przyrost fali powodziowej i znacznie większe straty w przypadku ich przerwania. Zwłaszcza kiedy równocześnie na naturalnych terenach zalewowych rzek zbudowano osiedla i fabryki – wystawiając je tym samym na zagrożenie powodziami. Traktowanie rzeki jak martwego kanału odprowadzającego nieczystości poskutkowało drastycznym pogorszeniem jakości wód i „odwróceniem się” ludzi od rzeki.

Aby móc czerpać z bogactwa otaczającego nas świata, powinniśmy zwrócić się ku rzekom. Próżno jednak topić smutki za czasami wielkich barek. Ważniejszy jest dzisiaj choćby rozwój turystyki – jednego z głównych motorów gospodarki światowej – wykorzystującego szansę jaką dla naszego kraju mogą być żyjące rzeki. Z ich bogactwem ptactwa, dżunglą nadrzecznych lasów i „dzikim” nurtem.

Rzeki bowiem żyją. Od dawien dawna falujące obok i omywające nasze brzegi rzeki bywały nieposkromione. Pomimo wielu prób cywilizowania, zawsze prędzej czy później, dawały się we znaki. Znaki będące zarazem wykrzyknikami i znakami zapytania nad kierunkiem rozwoju naszej cywilizacji.

Bo choć żyjemy w części świata, gdzie rzeki płyną przez cały rok – co wbrew pozorom nie jest na naszym globie takie powszechne – bywa, że przez zapomnienie tracimy świadomość istnienia obok nas życiodajnego, mokrego żywiołu. A szkoda.

Rys. Dariusz Mrożek

Kto wie czy te wzbierające chmury nad naszymi głowami nie są zapowiedzią kolejnej fali. Lecz tak, czy inaczej na końcu tej, wodnej opowieści zawsze znaleźć się musi morze, z jego zwiastowaną nieustającym rytmem fal, odwieczną przestrzenią możliwości.

Krzysztof Smolnicki


[ << poprzednia ] [ strona główna ] [ następna >> ]