Czym pachnie

Kartka

CAP?

Polska posiada największe zasoby przyrody dzikiej w Europie - świadomość tego faktu wydaje się być większa w zachodniej Europie niż w naszym kraju. Obok zauważanych przez wszystkich perełek przyrodniczych takich jak Puszcza Białowieska, Bieszczady czy Dolina Biebrzy, istnieją w naszym kraju obszary o dobrze zachowanych strukturach przyrodniczych, które posiadają jednocześnie olbrzymie walory krajobrazowe i kulturowe. Co ciekawe, tereny te nie są ogrodzone płotem i znakami zakazu wstępu, lecz ukształtowane zostały na terenach użytkowanych gospodarczo przez setki lat poprzez mniej lub bardziej świadomą działalność człowieka. Odpowiednio ukształtowane tereny użytkowane rolniczo tworzą bowiem środowiska życia dla dziesiątków gatunków kręgowców. Np. spośród zagrożonych w Europie ptaków aż 60% gatunków jest ściśle uzależniona od gospodarki rolnej. Również za zanikanie gatunków roślin najbardziej odpowiada rolnictwo. W ten sposób los polskiej przyrody łączy się nierozerwalnie z losem rolnictwa. O ile bowiem tereny chronione po wejściu do UE zostaną takimi i zmagać się będą nadal z rosnącą presją turystyczno-rekreacyjną, o tyle wartości przyrodnicze na terenach położonych poza nimi, a zwłaszcza na obszarach rolniczych poddane zostaną olbrzymiej presji Wspólnej Polityki Rolnej (Common Agral Policy).

Założenia Wspólnej Polityki Rolnej sformułowano w 1957 r. Jako priorytety tej polityki wyznaczono: zwiększenie wydajności, lepsze zarobki dla rolników i właściwe ceny dla konsumentów. Po ponad 40 latach prowadzenia tej polityki doprowadziła ona do pełnej realizacji tylko pierwszego priorytetu. Realizacja drugiego postulatu wygląda w ten sposób, że z 87% budżetu przeznaczonego na dopłaty kompensacyjne przeznaczane dla rolników aż 80% otrzymuje tylko 20% rolników. Ten, który ma wiele otrzymuje najwięcej, co wzmacnia jego pozycję jeszcze bardziej i jeszcze szybciej kosztem swoich sąsiadów. Unia nie jest w stanie zapewnić godziwych zarobków małym i średnim rolnikom i co dwie minuty upada kolejne gospodarstwo rolne. Tymczasem nic nie zapowiada poważnych zmian, gdyż 60% osób zasiadających w Komisji Rolnej Unii to wielcy farmerzy.

Budżet UE

przeznaczany na rolnictwo jest 108 razy większy niż fundusze na młodzież i edukację oraz 312 razy większy niż na ochronę środowiska. Na zniszczenie nadmiaru płodów rolnych w UE w niektórych latach wydawano tyle ile wynosi pomoc w ramach programu dostosowania rolnictwa dla wszystkich 10 krajów przygotowujących się do wstąpienia do UE

Produkcja żywności w UE jest najdroższa na świecie. Mimo to poprzez system subsydiowania eksportu Unia niszczy rynek rolny w krajach trzeciego świata oraz prowadzi do konfliktów ze Światową Organizacją Handlu.

Polityka rolna Unii jest szczególnie ostro krytykowana przez organizacje ochrony środowiska w krajach członkowskich za doprowadzenie do katastrofalnego stanu przyrody w tych krajach i, co trzeba sobie jasno powiedzieć, nie jest to tylko wynikiem błędów z przeszłości (takich jak np. "Flurbereinigung" czyli planowe komasowanie gruntów w latach 70-tych w Niemczech). Dlatego wśród optujących za niewstępowaniem Norwegii do Unii znalazły się wszystkie organizacje ekologiczne.

Poprzez nieodpowiednio skonstruowane bodźce finansowe UE niszczy przyrodę krajów członkowskich.

Kilka najsłynniejszych i najbardziej krytykowanych posunięć w unijnej polityce rolnej...

..więcej krów większa dotacja...

Wypłacanie dotacji w zależności od wielkości stad zachęciła farmerów do wyprowadzania maksymalnej liczby pogłowia na pastwiska. To powoduje ich niszczenie poprzez totalne "zgryzanie". Na równo wyjedzonym terenie pozostają jedynie rośliny o kolczastych liściach lub gałązkach. Znika duża różnorodność roślin i drobnych zwierząt jaką znamy z ekstensywnie użytkowanych pastwisk. Ta masa zwierząt produkuje sporo nawozu który jest wszędzie, gdzie nie spojrzeć (jest nawet angielskie powiedzenie - "pospolity jak owcze łajno") i prowadzi do przeżyźnienia. Dotyczy to nie tylko samej gleby na której i tak nie może wyrosnąć nic co nie zostałoby szybko zjedzone, ale również okolicznych wód powierzchniowych.

Liczba owiec w Hiszpanii po jej wstąpieniu do UE wzrosła o 65%, gdy wcześniej była utrzymywana na stałym poziomie. Tymczasem zatrudnienie w rolnictwie w Hiszpanii w ciągu ostatnich 10 lat spadło o 750.000 osób. W Wielkiej Brytanii pod intensyfikację wypasu zabierane są wrzosowiska i tereny górskie, które ulegają degradacji.

Lasy... nieważne jakie ważne ile...

Do najpoważniejszych zarzutów wobec programu zalesień w krajach Unii należą: wprowadzanie obcych gatunków, wprowadzanie niewłaściwych gatunków na dane siedliska, zajmowanie terenów cennych przyrodniczo, ze względu na swój otwarty charakter, pod zalesienia.

Zadaniem tego programu miało być zwiększenie lesistości krajów UE kosztem ziemi uprawnej. Tymczasem rolnicy nie są zainteresowani zalesianiem dobrych gleb, gdyż na nich więcej korzystają dzięki dotacjom za intensyfikację produkcji. Pod zalesienia oddawane są zatem tereny o niskiej jakości gleb, które dotychczas były ekstensywnie uprawiane - czyli najcenniejsze przyrodniczo. Doszło do tego, że wbrew zasadzie przyświecającej programowi wielu rolników dla zysku włączało pod zalesianie tereny które nigdy nie były wykorzystywane pod uprawę.

Na Sardynii sadzono sosnę i eukaliptusy, które nie są tam rodzime, co w przypadku zasadzeń na zboczach potęgowało erozję - przy sadzeniu naruszało już istniejącą strukturę - i drzewa wraz z glebą spadły ze zbocza. W Szkocji rolnicy sadząc lasy niszczą wrzosowiska.

Obecnie w Polsce kopiuje się nieudolnie pomysły Zachodu i proponuje się kuriozalny program zalesień, który miałby polegać na sadzeniu lasu przez rolników na ziemiach porolnych i opiekowaniu się nim za wynagrodzeniem. Tymczasem w ciągu pierwszych 10-15 lat na terenach porolnych powinny rosnąć z samosiejek lekkich gatunków drzew (np. brzozy), które po tym okresie należy ściąć i pozostawić by zgniły (lub usunąć w wypadku silnego zaazotowania gleby). Za co więc mamy płacić rolnikowi i po co on ma się opiekować takim lasem?

Jeśli celem ma być zastąpienie produkcji żywności czymś innym i wsparcie socjalne mieszkańców wsi, to płaćmy im za ekstensywny wypas (2 krowy na 10 ha) lub wykaszanie łąk (raz do roku we wrześniu). Wtedy osiągniemy maksymalne zyski przyrodnicze przy minimalnym poziomie produkcji i zadowoleniu rolnika z dotacji za ekstensywną produkcję. Sadzenie lasu powinniśmy wspierać tam, gdzie poprzedzą je odpowiednie badania gleby, dobór gatunków i konsultacje z przyrodnikami i leśnikami.

Rolnicy nie wykorzystują

nawet przyznanych 3% na programy agrośrodowiskowe, to może zlikwidować je zupełnie?

Trudno to sobie wyobrazić, ale 50% wszystkich wydatków UE idzie na subsydiowanie rolnictwa, a z tego aż 90% tej kwoty na dopłaty, które mobilizują do intensyfikacji produkcji, a tylko 3% na programy agrośrodowiskowe. Mimo to pula pieniędzy przeznaczana na te programy nie jest wykorzystywana w pełni, a one same w coraz mniejszym stopniu interesują rolników. Pojawiają się więc głosy, aby je zlikwidować.

Intensyfikacja produkcji pociągnęła w naturalny sposób rozwój parku maszynowego dla rolnictwa przystosowanego do wielkoobszarowych gospodarstw. W Wielkiej Brytanii spowodowało to konieczność likwidacji murków i żywopłotów, gdyż maszyny miały problemy z zawracaniem na małych pólkach. W ten sposób zlikwidowano ponad 100.000 km żywopłotów w ciągu 15 lat. CAP

Z terenu Europy znikają ekstensywnie uprawiane łąki i pastwiska. Na Wyspach Brytyjskich z miliona hektarów łąk po wojnie, poza specjalnymi rezerwatami, nie pozostał ani jeden hektar naturalnych łąk uprawiany przez rolnika. Łączy się to ściśle ze zmianą sposobu przygotowywania pasz dla zwierząt. Podobny problem spotykamy w zupełnym zaniku upraw zbóż jarych - sianych na wiosnę co powoduje zubożenie awifauny terenów wiejskich. Lęgi ptaków, które dotychczas wyprowadzały młode z gniazd giną podczas wcześniejszych zbiorów. Do innych, zaznaczających się również u nas problemów związanych z koniecznością intensyfikacji produkcji jest zanik starych sadów.

We Włoszech wzrasta udział programów agrośrodowiskowych, ale prawdopodobnie tylko dlatego iż nie ma systemu ich skutecznej kontroli. Tymczasem na zalesiania przeznacza się cztery razy więcej funduszy niż na programy agrośrodowiskowe. A i wśród nich zdarzają się "rodzynki" - np. program odłogowania nie zawsze oznacza pozostawienie ziemi odłogiem lecz niekiedy wzrost intensyfikacji produkcji. Do odłogowania wliczono bowiem super intensywną produkcję na cele pozaspożywcze (czyli np. produkcję rzepaku lub kukurydzy na olej dla przemysłu).

Przy tak ustawionych mechanizmach gospodarczych przyroda staje się elementem najmniej istotnym dla rozwoju, a wręcz postrzegana jest jako niepotrzebny, przeszkadzający w prowadzeniu gospodarstwa element. Tymczasem rolnictwo jest ściśle związane z ochroną przyrody, a im bardziej szanowane będą prawa przyrody w rolnictwie, tym zdrowsza będzie żywność i co za tym idzie - jej konsumenci. Jakość produkowanej żywności w UE stoi pod dużym znakiem zapytania. Potwierdza to przykład przodującej w intensyfikacji produkcji rolnej Holandii, której obywateli dotyka największy procent zachorowalności na raka na świecie. Afery z chorobą wściekłych krów czy używania przepracowanego oleju do produkcji żywności nie tylko to potwierdzają, ale pokazują jak daleko nieetyczny i nieodpowiedzialny może być producent żywości nastawiony na ilość a nie jakość. Innym przykładem obrazującym ten problem może być wypas owiec prowadzony na terenach zbyt wilgotnych przez co dolegają im choroby racic, schodzą z pastwisk kulejąc.

Polska jako kraj spoza UE nie może wyrażać oficjalnie swojego stanowiska na temat CAP. Po wejściu do Unii będziemy mogli starać się reformować politykę rolną Unii, ale czy wtedy będziemy w stanie? A może warto odpowiedzieć sobie już teraz na pytanie: ilu polskich rolników będzie w stanie sprostać wymogom wypełnienia wniosków o dotację z UE? Biurokracja związana z CAP jest bowiem niewyobrażalna, praca związanych z rolnictwem urzędników pochłania 3% budżetu.

I co Polakom po takim CAPIE???

Reasumując: polityka rolna UE przynosi olbrzymie straty przyrodnicze, których nie rekompensują programy osłonowe czy agrośrodowiskowe Unii. Stoi ona w sprzeczności z ideą zrównoważonego rozwoju zapisaną w Konstytucji RP. Dlatego jeśli chcemy zachować polską przyrodę, nie możemy kierować się zasadami wyznaczanymi przez CAP, zapowiadane reformy polityki rolnej UE nie zmieniają bowiem jej priorytetów. Tymczasem współczesna Europa znacznie różni się od głodnego, zniszczonego wojną kontynentu. Nowe cele takie jak: ochrona bioróżnorodności, ochrona jakości wód, rozwój turystyki, edukacji i rekreacji w oparciu o wartości przyrodnicze stanowić powinny cele rozwoju polskiego rolnictwa, które powinno się restrukturyzować nie tylko myśląc czy zmienić produkcję trzody na czosnek i jak zwiększyć powierzchnię gospodarstwa z 3 do 50 ha, lecz jak wykorzystać szansę którą za chwilę zniszczy rozpędzony walec z napisem CAP na kabinie.

Adam Guziak
Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody "pro Natura"


[ << poprzednia ] [ strona główna ] [ następna >> ]