Bilety
do natury

Już jako dziecko musiałam mieć bilet (ulgowy), żeby zobaczyć dzikiego zwierza w Zoo lub ogromną palmę pod szkłem w ogrodzie botanicznym. Za parę złotych mogłam oglądać kawałki natury sprowadzane z dalekich krajów. Z dzieciństwa pamiętam także opłaty klimatyczne na wczasach z rodzicami. Nadmorskim powietrzem oddychałam wprawdzie bez biletu, ale za opłatą. Teraz, kiedy jestem osobą dorosłą, coraz częściej muszę płacić za kontakt z naturą. Już nie tylko egzotyczne palmy, lecz nawet rodzime świerki w Tatrzańskim Parku Narodowym wolno mi oglądać dopiero po wykupieniu biletu. A przecież dawniej chodziłam po Tatrach na gapę. Wygląda na to, że akcja sprzedaży "biletów do natury" poszerza swój zasięg.

Natura dobrze się sprzedaje nie tylko w formie spektaklu do oglądania. Jest ona także uniwersalnym znakiem firmującym przeróżne produkty. Przymiotnik "naturalny" robi oszałamiającą karierę w reklamie i to we wszystkich rodzajach: męskim, żeńskim i nijakim. Jednym słowem natura jest modna i coraz lepiej można na niej zarobić. Tym lepiej, im bardziej jest zagrożona ( im mniejsza podaż, tym większy popyt i wyższe ceny). Kto ma więcej pieniędzy, ten może sobie kupić większą porcję natury, np. działkę za miastem w uroczym miejscu lub widok na morze w pokoju hotelowym. Skoro jesteśmy gotowi zapłacić za przybliżenie się do natury - oznacza to, że przedstawia ona dla nas pewną wartość. Można powiedzieć, że to truizm. Natura zawsze naturalnie była wartością. Lecz dawniej oddawała się ludziom za darmo i bez pośredników. Natura coraz wyraźniej przekształca się w towar. Ułatwienie dostępu do niej coraz częściej jest aktem sprzedaży. W ten sposób oddzielamy się od natury nie tylko w przestrzeni miasta poprzez sztuczne otoczenie. Równolegle zmienia się miejsce natury w naszej świadomości. Tęsknimy do niej nie jak do matki, lecz raczej jak do przyjemności, którą czasem można sobie zafundować. Przyjemność ta może mieć także wymiar duchowy - tak jak obejrzenie sztuki teatralnej lub wysłuchanie koncertu. Lecz nie niweczy to naszego dystansu natury. A dystans ten pogłębia się przez pośrednictwo pieniądza. Natura w naszym doświadczeniu nie jest źródłem i miejscem życia. Stała się dobrem konsumpcyjnym. A ja nie jestem istotą po prostu walczącą o byt. Już raczej jestem kulturalną klientką biur podróży. Może pojechałabym w Tatry popatrzeć na przepiękne widoki. Ale tam straszny tłok na widowni.

Anna Gawlik


[ << poprzednia ] [ strona główna ] [ następna >> ]