I.


Że systemy zapewniające człowiekowi bezpieczeństwo w życiu społecznym (system emerytalny, powszechna opieka zdrowotna, możliwości edukacyjne, ochrona życia i mienia obywateli) właśnie się niebezpiecznie chwieją i raczej nie wrócą już do trwałej równowagi
– widać gołym okiem. Na obietnice polityków dotyczące poprawy tego stanu rzeczy społeczeństwa coraz częściej reagują przymrużeniem oka. Nie zmienia to jednak faktu, że przyszłość tychże obywateli rysuje się coraz mniej różowo: rosnące bezrobocie, pogłębiająca się przepaść między najbogatszymi a najbiedniejszymi, coraz mniej perspektyw dla młodzieży, coraz więcej „ludzi zbędnych”, coraz ostrzejsza konkurencja na rynku pracy. Urzeczywistnia się w ten sposób ponura wizja H. G. Wellsa z lat 20. dopiero co minionego  stulecia. W tej wizji 20% ludzi ma pracę i w niej się realizuje, a reszta – w najlepszym razie – zajmuje się sama sobą, nie uczestniczy w wymianie towarów i usług za pośrednictwem pieniądza, a najlepiej, żeby jej w ogóle nie było. Niestety, ona jest i ma swoje wymagania. A kiedy nie można ich spełnić, to „ludzi zbędnych” zagospodarowują sekty, populiści, terroryści i radykałowie. Potem zaś słyszy się zatroskane głosy: skąd się to wzięło? Trzeba natychmiast coś zaradzić! W dotychczasowej praktyce przyjmuje to postać brutalnego stłumienia aspiracji zbędnej części społeczeństwa albo dopuszczenia iluś tam „zbędnych” do beneficjów, albo... tyleż efektownych, co niezbyt sensownych rewolucji. Jak się kogoś „zbędnego” dopuści do godnego życia, to szybko traci on pamięć i staje się członkiem tego samego establishmentu, który przed chwilą zwalczał. Ów establishment coraz bardziej się zawęża, coraz zazdrośniej broni swych przywilejów i... koło się zamyka, bezpieczeństwa nie przybywa.
Skoro zatem rozwiązaniem nie są rewolucje, nie jest nim „podkupywanie zbędnych”, i raczej na pewno nie jest rozwiązaniem dopuszczenie do osuwania się ludzi w objęcia radykałów, sekciarzy i terrorystów – może nadszedł czas na refleksję systemową nastawioną nie na łatanie coraz większych dziur w systemie dzisiejszym, ale na wypracowanie nowego, w którym byłoby miejsce dla wszystkich?
II.


Gdy 130 lat temu wprowadzano pierwsze systemy ubezpieczeń społecznych gwarantujące pracownikowi po ukończeniu 65 roku życia dożywotnie świadczenia – mało który pracownik dożywał 65 lat... W ten sposób składki emerytalne w niewielkiej tylko części zużywane były na swój cel. Za to można z nich było finansować rozwój przemysłu i handlu, co też w trzeciej ćwierci XIX w. czyniono masowo. System ten osiągnął względną stabilność w połowie XX w. gdy z jego dobrodziejstw skorzystało pierwsze pokolenie emerytów, urodzonych już po rewolucji medycznej przełomu stuleci XIX i XX. Ta rewolucja sprawiła, że żyli oni dłużej. Wprawdzie po drodze jednak zdarzyły się dwie wojny światowe, które wyniszczyły znaczną część populacji ludzi młodych, a równocześnie potężnie naruszyły zasoby ubezpieczalni, lecz wyż demograficzny lat powojennych sprawił, że bardzo korzystny stał się stosunek liczby ludzi pracujących do emerytowanych; to ci właśnie ludzie zbudowali socjaldemokratyczną stabilność (także ekonomiczną) krajów zachodnioeuropejskich.
W zwasalizowanych przez ZSRR krajach Europy Środkowej i Wschodniej system emerytalny, oświatowy i powszechnej opieki medycznej finansowano aż do kryzysowych lat 80., wykorzystując fakt, że życie było tu względnie tanie, a wartość dodatkowa wytwarzana w procesie pracy w sumie znaczna. W krajach komunistycznych relatywnie niskie emerytury, kiepska jakość opieki medycznej i pogarszająca się jakość oświaty były wynikiem raczej nieudolności ludzi zarządzających tymi dziedzinami niż rzeczywistego braku pieniądza. W krajach bloku wschodniego mniejsza i mniej brutalna niż na bogatym Zachodzie była przestępczość. Realnym zagrożeniem dla każdego była wszechwładza państwa, ale per saldo nawet tu bezpieczeństwo obywateli było nie najgorsze Kres tej idylli położyły lata 90. XX stulecia, gdy dynamiczny i niekontrolowany właściwie rozwój globalizacji oraz szybkie starzenie się społeczeństw krajów bogatych, potężnie zachwiały podstawami bezpieczeństwa socjalnego. Jednocześnie ów z ducha swego ekonomiczny kryzys nałożył się na szybką ekspansję jedynego istniejącego po zakończeniu zimnej wojny mocarstwa. Ameryka zalała świat nie tylko swymi wyrobami przemysłowymi, ale także kulturowymi, tworząc sytuację do tej pory niespotykaną, a w Europie przez mało kogo w ogóle przewidywaną.
Nasz subkontynent okazał się do tej fali przygotowany kiepsko, nie tylko ekonomicznie, ale przede wszystkim mentalnie. A starzenie się społeczeństw i ekspansja amerykańskiego stylu życia to nie jedyne podkopujące bezpieczeństwo zjawiska, jakim przychodzi nam stawiać dziś czoła i które – nie łudźmy się – nie znikną ani nie osłabną same z siebie.
III.


Gdyby prześledzić dzieje osób, którzy w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat osiągnęli jakiś sukces życiowy, łatwo zauważymy, że między cechami charakteru tych ludzi a ich osiągnięciami związek jest coraz luźniejszy. O ile jeszcze pół wieku temu człowiek, który do czegoś w życiu doszedł miał pewne charakterystyczne cechy, jeśli już nie talent, to choćby choćby upór i konsekwencję w dążeniu do celu, o tyle obecnie, patrząc na niejednego polityka, aktora, naukowca, autorytet społeczny, menedżera – ma się nieodparte przekonanie, że to ludzi przypadkowi, że na ich miejscu mógłby z powodzeniem być ktokolwiek inny, równie przeciętny. Praktycznie zanikł związek między jakością pracy i pozycją życiową, wydaje się, że o wszystkim decyduje ślepy los. Czy jednak na pewno?
Przyglądając się baczniej wielu dzisiejszym „ludziom sukcesu”, okaże się, że jednak mają coś, co ich wyróżnia, choć przeważnie nie jest związane z przymiotami w dziedzinie, w której się wybili. To „coś” to wysokie (zazwyczaj za wysokie) mniemanie o sobie w połączeniu z mocno agresywną roszczeniowością
postawą i nieprzyjmowaniu do wiadomości tzw. realiów. Niezbyt miła mieszanka, nieprawdaż? A jednak to ona właśnie jest prototypem nowego typu bezpieczeństwa, jaki najpewniej rozwinie się w ciągu najbliższego czasu. Można by go określić jako zinternalizowanie bezpieczeństwa. Wiąże się ono z szybko postępującą przemianą sposobu, w jaki ludzie wykorzystują siły swojego umysłu. Sekret sukcesu wielu dzisiejszych
miernot polega właśnie na ich braku kontaktu z realnością. Unikają jej starannie, żyjąc w świecie
przez siebie samych wyimaginowanym.
Ich prorocza intuicja polega zaś na zauważeniu, że nasz świat jest totalnie właściwie odrealniony,
to znaczy nie ma w nim jakiegoś wspólnego mianownika, do którego można by sprowadzić wszystkich ludzi. Że to ileś tam światów zupełnie się ze sobą nie kontaktujących. Takie światy coraz łatwiej stwarzać, czy to metodami technologicznymi, czy to psychologicznymi.
Kto sobie stworzy wyobrażenie świata, w którym jest bezpieczny, wywyższony nad innych i w miarę wolny, kto go zdoła w umyśle utrzymać – ten wygrał, osiąga sukces. Wygląda na to, że tworzy się na naszych oczach nowa „psychosfera”, w której każdy  człowiek ma naprawdę duże możliwości autokreacji, zaś wiedza „obiektywna” jest w odwrocie, ogranicza się tylko do świata przyrodniczego. Zjawisko to ma już nawet swoją filozofię i sobie tylko właściwe technologie. Mamy tu na myśli tzw. filozofię sukcesu i towarzyszące jej techniki pracy z umysłem (przede wszystkim z jego częścią nieświadomą) mające na celu wzmocnienie zdolności kreacji światów siłą myśli Dlaczego zatem ludzie porządni, wartościowi, zdolni i uczciwi, jakich przecież jest niemało, nie osiągają sukcesu, nie korzystają z tych nowych możliwości? Dlatego, że ich porządność i uczciwość nakazuje obiektywizowanie świata, także psychicznego – aby móc się nim dzielić z bliźnimi. Nakazuje nieustanną autorefleksję podkopującą zbyt dobre samopoczucie.
Nakazuje współodczuwanie z innymi ludźmi, co utrudnia konkurencję. Tym samym mocno ograniczają się możliwości autokreacji. Tymczasem osobnicy o zredukowanym autokrytycyzmie i ograniczonej zdolności współodczuwania takich ograniczeń nie mają, więc światy subiektywne tworzą na potęgę.
Ta osobliwa zmiana w psychosferze jest nowością. Nieznane są jej przyczyny, ale już widoczne są skutki. Spora część z dzisiejszych 20% wybrańców Fortuny to osoby o sporej sile myśli, lecz mocno osłabionych innych potencjałach, tworzących pełnię człowieczeństwa. Taka sam a siła myśli u sporej części 80% odrzuconych podtrzymuje świat ich braku bezpieczeństwa.
IV.


W świetle tego, co przed chwilą zostało powiedziane, widać, że samymi tylko środkami ekonomicznymi/politycznymi kryzysu bezpieczeństwa nie rozwiążemy. Z dostępnych dziś modeli bezpieczeństwa, liberalny stworzybowiem człowieka wprawdzie zaradnego i zdolnego zadbać o swoje bezpieczeństwo, ale zarazem agresywnego i nieumiejącego współodczuwać, zaś socjalistyczny da kogoś, kto w imię solidarności międzyludzkiej będzie podtrzymywać siłą myśli swą własną beznadzieję. Nie lekceważąc zatem wagi problemów społecznych, politycznych ani tym bardziej gospodarczych – trzeba będzie w najbliższej przyszłości zastanowić się, jak wykorzystać nowe możliwości. Jak pogodzić możliwość swobodnej kreacji światów ze współodczuwaniem; jak korzystać z indywidualnej siły stwórczej, aby nie przeszkadzać innym ludziom w ich wykorzystaniu tej siły.
I, co najważniejsze, jak sprawić, aby wśród tych nowych możliwości wytworzyć sprawny system selekcji właściwych ludzi na przywódcze funkcje w społeczeństwie. W sytuacji zatem, gdy raczej bezpowrotnie odchodzi w przeszłość system bezpieczeństwa typu socjalistycznego, oparty na zaufaniu do instytucji centralnych, gdy wypierający go model amerykański też nie jest rozwiązaniem problemu – zainteresujmy się  internalizacją bezpieczeństwa, uczmysię odpowiedzialności za własną moc twórczą. Bo to ona właśnie – jaśli nie będzie nadużywana do wyjawiania naszej planety i ludzi na niej żyjących – danam to, czego wszyscy pragniemy: bezpieczną przyszłość.

Włodzimierz H. Zylbertal


dolnośląska
fundacja
ekorozwoju


- wydawca „Kropli” działa, jak sama nazwa wskazuje, na rzecz zrównoważonego rozwoju; naszą podstawą (z łac. fundatio) jest ziemia na której żyjemy; swoją misję realizujemy głównie w dolnośląskim regionie, ale sporo naszych projektów ma zasięg ogólnopolski, a nawet wykracza poza granice kraju;  aktywność organizacji koncentruje się obecnie na zrównoważonym rozwoju obszarów wiejskich, ochronie przyrody, gospodarce odpadami, efektywnym wykorzystaniu energii, edukacji ekologicznej i zwiększaniu odpowiedzialności konsumentów; jako narzędzia wykorzystujemy m.in. wydawnictwa, internet oraz multimedialne środki przekazu; organizujemy
szkolenia warsztaty, ekologiczne imprezy masowe; naszą siłą są ludzie, realizowane idee oraz ich owoce...
Zapraszamy do współpracy.
www.eko.wroc.pl

partnerzy wspierający:
Energopiast Sp. z o.o.
MPEC Wrocław S.A.
Spedpol Sp. z o.o.
VKN Polska Sp. z o.o.