Dyskusja Czy wolno programować żywe organizmy tak, jakby to miały być precyzyjne maszyny przeznaczone do określonych celów. Ekolodzy oraz inni przeciwnicy manipulacji genetycznych mówią nie. Nie wolno traktować natury wyłącznie instrumentalnie. Genetycy mówią tak. Postęp nauki służy człowiekowi, ratuje życie, może pomagać w zwalczaniu głodu i chorób. Dyskusja jest poważna, choć nie pozbawiona emocji. Mieszają się w niej racjonalne argumenty i irracjonalne uprzedzenia. Jednym przyświeca wiara w Boga lub w mądrość natury, innym znów wiara w zbawienne dla ludzkości dokonania nauki. Postęp inżynierii genetycznej w ostatnich latach jest gwałtowny. Coraz to nowe możliwości, jakie otwiera genetyka, u jednych budzą podziw, u innych trwogę. W dyskusji o klonowaniu człowieka wyobraźnia przeciwników daleko wyprzedza zamiary naukowców i ich aktualne możliwości. Natomiast polem już nie tylko dyskusji, lecz rzeczywistej rozgrywki pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami inżynierii genetycznej jest rolnictwo. Znakomita większość zastosowań genetyki związana jest z produkcją żywności. W USA żywność genetycznie modyfikowana jest powszechnie dostępna i stanowi sporą część ogólnej oferty. Państwa europejskie ciągle bronią się przed masową produkcją i obecnością takiej żywności na rynku artykułów spożywczych. Przejawiają się w tym znacznie większe w Europie niż w Ameryce polityczne wpływy partii zielonych i organizacji ekologicznych. Jak się to robi i po co? Dziesiątki tysięcy genów składają się na precyzyjną instrukcję rozwoju każdego organizmu wielokomórkowego. Pośród nich można umieścić jeden lub kilka pochodzących z instrukcji przedstawiciela całkiem innego gatunku. Tak powstają genetycznie modyfikowane organizmy zwane też transgenicznymi lub w skrócie GMO. Można je kreować jedynie w laboratoriach, gdyż w naturze geny nie mają tyle swobody co w rękach naukowców. Metod jest kilka. Stosuje się np. urządzenie nazywane strzelbą genową. Narzędzie to służy do wstrzeliwania drobinek wolframu lub złota pokrytych genem bezpośrednio do komórek organizmu, który podlega modyfikacji. Można tak na przykład, gen ryby umieścić w komórce ziemniaka albo zmodyfikować kukurydzę genem pochodzącym z bakterii. Ilość nowych kombinacji w porównaniu z możliwościami wprowadzenia ich w życie jest nieskończona. Naturalne bariery międzygatunkowe są przełamywane. Na tym właśnie polega najważniejsza różnica pomiędzy tradycyjną, od tysiącleci stosowaną biotechnologią a inżynierią genetyczną. Dawniejsze metody wykorzystywały funkcjonujące w naturze zjawiska przepływu genów między blisko spokrewnionymi gatunkami lub w obrębie gatunków podczas rozmnażania. W ten sposób, dzięki krzyżowaniu i selekcji, uzyskiwano nowe odmiany roślin i rasy zwierząt o cechach pożądanych przez człowieka. Inżynieria genetyczna jest w dziedzinie kształtowania właściwości organizmów znacznie bardziej sprawna. Może wygenerować dużo więcej zmian w dużo krótszym czasie. Po co się to robi? Krytycy inżynierii genetycznej odpowiedzą krótko: przede wszystkim dla zysku. Natomiast jej obrońcy wymienią długą listę korzyści i możliwości związanych z zastosowaniem GMO. Na pierwszym miejscu tej listy znajdzie się walka z głodem. Nadzieje naukowców Najbardziej spektakularne osiągnięcia genetyki dotyczą ochrony zdrowia. Kilka chorób, których przyczynę stanowią zaburzenia DNA, daje się wyleczyć za pomocą precyzyjnej terapii genowej. Jedną z nich jest mukowiscydoza. Niektóre substancje niezbędne w lecznictwie można wytworzyć, stosując modyfikacje genetyczne mikroorganizmów, takich jak bakterie lub drożdże. Tak produkuje się np. insulinę dla cukrzyków. Kilka innych farmaceutyków można pozyskiwać z mleka odpowiednio zmodyfikowanych ssaków. Coraz szersza wiedza na temat kodu genetycznego człowieka znajduje zastosowanie w diagnostyce prenatalnej a także poza medycyną – w kryminalistyce lub przy ustalaniu rodzicielstwa. Perspektywa rozwoju genetyki budzi nadzieje na pokonywanie coraz większej ilości chorób nieuleczalnych lub trudnych do wyleczenia przy pomocy innych metod. Produkcja żywności – to odrębna i obecnie najszerzej rozwinięta dziedzina zastosowań inżynierii genetycznej. W Ameryce ponad 60% artykułów spożywczych dostępnych w handlu zawiera GMO. Z wyglądu i smaku żywność ta z reguły nie różni się od zwykłej. Różnicę dostrzegają producenci. Dzięki genetycznym modyfikacjom rośliny uprawne stają się odporne na szkodniki i choroby. Niektóre zaczynają wytwarzać własną toksynę zwalczającą owady. Ważną cechą, którą programuje się genetycznie, jest odporność na herbicydy, czyli środki niszczące chwasty. Wszystkie tego typu zabiegi pozwalają uzyskiwać znacznie większe zbiory przy jednoczesnym ograniczeniu stosowania pestycydów i innych chemicznych środków ochronnych. Manipulując genami, można wyposażyć rośliny w dodatkowe witaminy lub substancje odżywcze, a także sprawić, że lepiej będą znosiły ekstremalne warunki klimatyczne – suszę, mróz. Inżynieria genetyczna poprawia także walory użytkowe zwierząt hodowlanych. Odpowiednio zmodyfikowane krowy dają więcej mleka, kury znoszą więcej jaj, ryby szybciej przybierają na wadze, owce porastają lepszym runem. W zasadzie wszystkie organizmy można zmieniać w takim kierunku, żeby czerpać z nich więcej korzyści. Inżynieria genetyczna dotychczas wykorzystała zaledwie cząstkę swoich możliwości. Przyroda oferuje ogromny zasób genów, naukowcy umieją ustawiać je w nowe konfiguracje. Wiele jeszcze mogą dokonać na tym polu. Tabu czy niewidoczne granice ryzyka? Nie każdy z nas miałby ochotę na karpia zmodyfikowanego ludzkim genem wzrostu. Właściwie dlaczego? Można powiedzieć, że takie uprzedzenia są, w gruncie rzeczy, natury estetycznej. W końcu geny, podobnie jak atomy, są tylko materiałem konstrukcyjnym. Chemiczne podobieństwo genów występujących we wszystkich żywych organizmach jest dla naukowca czymś oczywistym. Nie ma żadnych powodów, aby jedną kombinację genów uznać za bardziej „obrzydliwą” od innej. Z naukowego punktu widzenia nie ma też powodów, żeby genom ludzkim przypisywać odrębny status. Jednak obruszamy się odruchowo, cóż z tego, że irracjonalnie. Nie tylko jednak o wątpliwości światopoglądowe czy też powierzchowne, estetyczne awersje tu chodzi. Podejrzewamy, że taka modyfikacja może wywołać skutki nie do końca znane, więc nie wykluczone, że niekorzystne zarówno dla ryby, jak i jej konsumentów. Stopień ryzyka oceniany jest bardzo subiektywnie. Również przez naukowców, gdyż nie mogliby eksperymentować, rozważając wszelkie możliwe zagrożenia. Wielu ludzi nie postrzega genów tylko jako kombinacji związków chemicznych. Przy bardziej intuicyjnym podejściu jest to raczej subtelny czynnik, który decyduje o indywidualnych, niekiedy wyjątkowych cechach każdego organizmu. Penetrowanie tajemnicy życia budzi niepokój, że oto przekraczane są granice, których przekraczać nie wolno. Obawy takie odczuwają najczęściej osoby religijne. Lecz nawet społeczność religijna niejednokrotnie godzi się na poszerzenie granic tego, co jest dozwolone. Można powiedzieć, choć brzmi to paradoksalnie, że w naszej kulturze, hołubiącej zmiany, tabu jest ruchome. Natomiast nauka nie respektuje go z założenia. Posuwa się tak daleko, jak to jest technicznie możliwe. Być może, za dziesięć lat modyfikacje genetyczne będą uznawane za tak samo pożyteczne i niesprzeczne z naturą jak szczepionki. Ale może być i tak, że nowe hybrydy raz uwolnione do środowiska spowodują po latach skutki niebezpieczne i nieodwracalne. Obawy ekologów Rośliny zmodyfikowane genetycznie zwykle mają przewagę w środowisku naturalnym. Fakt ten stanowi poważne zagrożenie dla lokalnej równowagi ekologicznej i dla bioróżnorodności. Nie sposób nowych genów trzymać pod kontrolą. Toksyny obecne w modyfikowanych odmianach kukurydzy działają nie tylko na szkodniki lecz także na inne owady. Trudno w tej chwili przewidzieć wszystkie długofalowe skutki, jakie przyniesie uprawianie roślin transgenicznych na dużą skalę. Ewentualny niekorzystny wpływ na zdrowie ludzi może być obserwowany dopiero po latach. Równie niewiadome wydają się być efekty migracji udoskonalonych genów, które zostały uwolnione do środowiska. Mogą, na przykład, przyczynić się do powstania wyjątkowo złośliwych chwastów. Innym zmartwieniem, już nie tylko ekologów, lecz i genetyków, jest prawdopodobna ewolucja owadów i innych szkodników, która może zniwelować pozytywne efekty świeżo nabytej odporności. Początkową korzyść polegającą na rezygnacji z pestycydów może trzeba będzie przypłacić koniecznością stosowania środków mocniejszych lub większej ich ilości. Poważne zastrzeżenia budzi także inżynieria genetyczna zwierząt. Już na etapie eksperymentowania naraża się je na zamierzone i niezamierzone skutki doświadczeń. Obrońcy praw zwierząt wskazują drastyczne przykłady chorób i cierpień, które są ich udziałem w laboratoriach i w hodowlach eksperymentalnych. Świnie, którym zaaplikowano ludzki gen wzrostu, wprawdzie szybko przybierały na wadze, lecz cierpiały na artretyzm i owrzodzenia, były prawie ślepe, a samce okazały się bezpłodne. Podobnie zmodyfikowane owce chorowały na cukrzycę i wcześnie umierały. W zasadzie każda ingerencja w kod genetyczny zwierząt może wywołać tego typu „skutki uboczne”. O ile jednak przy pierwszych eksperymentach były one niezamierzone, to we wszystkich kolejnych należy uznać je za wysoce prawdopodobne. Cel tych doświadczeń, jakim jest zwiększenie produktywności zwierząt hodowlanych, nie usprawiedliwia takiego ryzyka. Trudno też zaakceptować manipulacje genetyczne, których celem jest dostosowanie zwierząt do skrajnie uciążliwych warunków chowu przemysłowego. Udało się już wyhodować „grzeczniejsze” kurczęta. Naukowcy próbują pozbawić drób instynktu wysiadywania jaj, gdyż jest kłopotliwy w ogromnych fermach. Chcą też modyfikować zwierzęta hodowlane w taki sposób, żeby stały się mniej agresywne. Skrajnie instrumentalne traktowanie istot, które w widoczny sposób odczuwają ból i emocje, jest niedopuszczalne. Rejestr nieudanych eksperymentów nie jest jedyną podstawą krytyki tego typu doświadczeń. Już sam ich cel zakłada, że zwierzę w hodowli przemysłowej traktowane będzie wyłącznie jako surowiec. Czy żywność transgeniczna jest ratunkiem dla głodujących? Stosowanie metod inżynierii genetycznej z pewnością nie jest warunkiem koniecznym dla rozwiązania problemu głodu na świecie. Wprowadzanie coraz bardziej wydajnych upraw i hodowli w niektórych rejonach świata nie gwarantuje wcale, że nadwyżki wyprodukowanej żywności przekazywane będą głodującym. A gdyby nawet mechanizm taki funkcjonował, byłaby to kiepska strategia walki z głodem. Istnienie nowoczesnych metod produkcji żywności nie gwarantuje też, że zostaną one z powodzeniem zastosowane w krajach biednych i nierozwiniętych. Inżynieria genetyczna mogłaby pomóc w wykarmieniu głodujących, gdyby istniały skuteczne polityczne i ekonomiczne rozwiązania problemów nędzy, zacofania i przeludnienia w krajach trzeciego świata. Lecz gdyby te rozwiązania rzeczywiście istniały, to i bez zastosowania GMO można by zlikwidować głód. Międzynarodowa polityka i ekonomia jak do tej pory na tym polu zawodzą. Ziemia mogłaby dostarczyć żywności wszystkim ludziom. Zasadniczy problem nie polega na tym, jak wyprodukować, lecz na tym, jak podzielić wyprodukowaną żywność i jak za nią płacić. Na razie z zastosowań GMO w największym stopniu korzystają nie głodujący, lecz raczej zamożni i syci farmerzy oraz firmy sprzedające im patentowane odmiany. Chcemy wiedzieć, co jemy Wielu z nas spożywało już genetycznie modyfikowaną żywność, najczęściej nie wiedząc o tym, niektórzy nawet będąc jej zdecydowanymi przeciwnikami. Mogło się to zdarzyć z dwóch powodów. Albo nie zwróciliśmy uwagi na informację zapisaną zwykle drobnym drukiem na etykiecie, albo takiej informacji po prostu nie było. Niechęć do żywności genetycznie modyfikowanej miewa różne przyczyny. Może wynikać z braku zaufania do nauki, z obaw o zdrowie lub z głęboko przemyślanej, krytycznej oceny przemysłowych metod wytwarzania żywności. Niezależnie od przyczyn owej niechęci, każdy, kto nie ma ochoty spożywać GMO, powinien mieć możliwość dokonywania świadomego wyboru. Do tego konieczne jest rzetelne oznakowanie produktów zawierających modyfikowane organizmy. Należy też szeroko informować społeczeństwo o tym, że zasada oznaczania zawartości GMO na opakowaniach artykułów spożywczych już od dawna obowiązuje na mocy prawa. Osoby, którym nie jest to obojętne, zaczną może dokładniej przyglądać się etykietom. Poważniejszy problem stanowi żywność nieoznakowana, która pojawia się na rynku nielegalnie. O tym, że w Polsce takie przypadki się zdarzają, wiemy między innymi dzięki wyrywkowym badaniom wrocławskiego genetyka prof. Szopy. Żeby wyeliminować nieoznakowaną żywność zawierającą GMO z handlu, należy stworzyć system kontroli, który pozwoliłby ją wykrywać. Do tego potrzebne są laboratoria i środki, a tych brakuje. Sytuację w tej dziedzinie może poprawić integracja z Unią Europejską. Dwie postawy Poziom wiedzy na temat inżynierii genetycznej nie ma decydującego wpływu na to, czy stajemy się jej przeciwnikami czy też zwolennikami. Wydaje się, że rozstrzygający jest tu raczej typ ogólnej postawy w odniesieniu do współczesnych procesów cywilizacyjnych. Entuzjaści postępu naukowo-technicznego, nieustannego wzrostu gospodarczego, racjonalizmu i pragmatyzmu popierają inżynierię genetyczną. Obrońcy przyrody, ekolodzy, krytycy współczesnych trendów cywilizacji technicznej, a także ludzie myślący konserwatywnie są wobec niej nastawieni wrogo. Historia nauki może dostarczyć sporej ilości argumentów zarówno jednym, jak i drugim. Obie postawy zostały zarysowane bardzo ogólnikowo i biegunowo. Poglądy wielu ludzi są chwiejną wypadkową argumentacji pochodzących z obu stron. Czy inżynieria genetyczna bardziej jest pożyteczna niż niebezpieczna – tego do końca nie wiemy. Mamy prawo do obaw. Sami naukowcy widzą potrzebę daleko posuniętej ostrożności przy wprowadzaniu wyników swoich badań w życie. Duży niepokój powinny budzić powiązania nauki i biznesu. Presja w kierunku osiągania coraz to większych zysków nie stwarza idealnych warunków dla naukowego obiektywizmu. Przemysł chemiczny, farmakologia to dziedziny, w których popełniano poważne, a zdarzało się, że i tragiczne w skutkach błędy pomimo funkcjonowania ścisłych procedur kontroli naukowej. Rolnictwo przemysłowe wykorzystujące osiągnięcia inżynierii genetycznej zawsze narażone będzie na tego typu zagrożenia. Pomiędzy absolutną swobodą a całkowitym zakazem prowadzenia badań i wdrażania ich wyników jest dużo miejsca dla rozsądnego kompromisu. Może nawet za dużo. Dlatego tak trudno jest ten kompromis uzgodnić. |