Elektrosmog

Efekt cieplny ogrzania ciała o 1 oC następuje przy absorpcji mocy około 1W na każdy kilogram masy ciała w ciągu godziny. Tkanki człowieka posiadają różne własności elektryczne. Niektóre z nich absorbują energię elektromagnetyczną bardziej, inne mniej.

GrafikaPodobnie jest z odbiornikami radiowymi. W zależności od kształtu i rodzaju anteny raz słyszymy lepiej, a raz gorzej. Dużo też zależy od ustawienia radia i jego anteny w stosunku do nadajnika. Świetną ilustracją są tu osoby posługujące się “komórkami” lub telefonami ze słuchawką “na antenkę”. Chodzą często po pomieszczeniu usiłując znaleźć miejsce z najlepszym odbiorem, gdzie ich odbiornik absorbuje maksimum energii elektromagnetycznej (EM) dla wybranej częstotliwości.

W naszym organizmie są miejsca, gdzie przepływająca przez nas cały czas energia EM jest absorbowana bardziej lub mniej. Różnice sięgają kilku rzędów wielkości, mogą być nawet stu- i więcej krotne. Wynika to stąd, że jedne organy lub komórki bardziej przewodzą prąd a inne gorzej, Podobnie jak w zapiekance podgrzewanej w mikrofalówce. Bułka i tłuszczyk wychodzą ledwo ciepłe, za to białko aż skwierczy.

Możemy być spokojni o nasze sadełko, złożone głównie z tłuszczu, za to gorzej jest z żołądkiem wypełnionym świetnie przewodzącą substancją, czy też włóknami nerwowymi zbudowanymi specjalnie tak, by dobrze przenosiły impulsy elektryczne. O tym jak dobrym jesteśmy przewodnikiem najlepiej świadczy to, jak bardzo wrażliwi jesteśmy na płynący przez nas prąd ze źle izolowanego urządzenia elektrycznego. Płynący przez organizm prąd zabija tak skutecznie, że zbudowano nawet specjalnie źle izolowane krzesło elektryczne.

Miłośnicy wykorzystania fal EM powiedzą, że to demagogia porównywać krzesło elektryczne z telefonem komórkowym. Przecież do zabicia człowieka używane jest wysokie napięcie dające w efekcie duży prąd płynący przez człowieka, a malutka “komórka”, której baterie wystarczają na tak długo nie może przecież wytworzyć w człowieku dużego prądu. To prawda. Jednak ludzi nie zabija prąd elektryczny ze względu na wydzielane ciepło, ale zmiany w chemicznym składzie krwi wywołane elektrolizą, uszkodzenie komórek ważnych organów spowodowane nawet drobnymi zmianami własności elektrolitów zawartych w tych komórkach, zakłócenie sterowania autonomicznych układów nerwowych sterujących pracą serca i płuc itd. Ciepło jest w przypadku porażenia elektrycznego ostatnim destrukcyjnym elementem, mino że jego efekt jest najłatwiej zauważalny w postaci poparzeń.

Niestety badacze szkodliwości fal EM skupili się głównie na efekcie termicznym i na tej podstawie określono normy bezpieczeństwa. Naukowcy mają rację, gdy mówią, że mogą się zajmować tylko tym, co się da “oczujnikować” i obmierzyć, a potem zasymulować na super komputerach. Reszta jest dla nich tylko metafizyką.

Człowiek jest jednak tworem nie dającym się w pełni opisać przy pomocy naukowych reguł. Nie chodzi tu wcale o zagadnienia metafizyczne. Od tych jest bardzo wielu specjalistów. Gorzej jest z zagadnieniami medycznymi. Co roku rozdawane są nagrody Nobla. Część z nich dotyczy zjawisk zachodzących w człowieku. I nie zanosi się wcale na to, by miało wkrótce zabraknąć problemów, których rozwiązanie da nam kolejnych noblistów.

Jak na razie wiemy o żywych organizmach tak mało, że nikomu nie udało się takiego stworzyć, chyba że metodami tradycyjnymi. Spotykamy się jednak za to z zapewnieniami, że współczesne urządzenia elektroniczne nie szkodzą w zauważalny sposób. To też jest prawda. Tylko, że ich szkodliwość nie jest zauważalna od razu. Podobnie jest z paleniem papierosów. I tu pojawia się problem ryzyka i wyboru. Wiedząc, że co roku ginie w Polsce kilka tysięcy ludzi i tak wychodzimy z domu aby uczestniczyć w taki, czy inny sposób w ruchu drogowym.

GrafikaZa chwilę wygody, czy przyjemności płacimy zwiększeniem ryzyka przedwczesnego zgonu lub co gorsza długiego życia ale za to pełnego bólu i chorób. Każdego dnia i to czasami wielokrotnie podejmujemy decyzje dotyczące nie tylko nas samych ale i innych ludzi, także tych, którzy się dopiero urodzą i będą nas przeklinać. Nam było miło i przyjemnie, a oni muszą za to płacić.

Sytuacja nie jest jednak beznadziejna. Dym papierosowy udało się prawie wyeliminować z miejsc publicznych. Ołów z paliwa też już jest w odwrocie. Przyjdzie czas na elektrosmog. Na razie jesteśmy praktycznie bezsilni wobec pojawiających się wokół nas anten systemów telefonii bezprzewodowej. Widać je wszędzie. Są instalowane nawet na wieżach kościelnych jako symbole nowej religii “komórkowej”. A jeśli nie ma na czym ich umocować, to wyrastają stalowe kratownice w kolorze szarym, co nie budzi żadnego sprzeciwu u architektów miejskich. A ja czuję, że dostaję elektro-magnetyczno-estetycznej alergii.

Wszędzie snuje się elektromagnetyczny smród. Przylatuje do mnie poprzez eter nawet z kosmosu wraz z telewizją satelitarną, której nie oglądam. Najczęściej tworzę go jednak sam. Nikt mnie przecież nie zmusza do golenia się maszynką elektryczną, w której silny elektromagnes porusza nożykami, emitując jednocześnie pole magnetyczne o takiej sile, że odchylają się elektrony pędzące w kineskopie telewizora lub monitora, co każdy może sprawdzić.

Przed chwilą to sprawdziłem przy pomocy golarki znanej firmy i monitora komputerowego innej znanej firmy. Ciekaw jestem, czy jutro rano znowu sięgnę po tą warczącą morderczynię. Włosów po myciu rano nie suszę, bo nie lubię. Są jednak tacy, którzy bez kilkuminutowego suszenia owłosienia pokrywającego głowę wyjść z domu nie mogą, bo natychmiast dostaliby śmiertelnego zapalenia zatok, uszu i piątej klepki. Zakładam koszulę prasowaną żelazkiem o mocy 1 kW. Siadając do śniadania kolejny raz zagotowuję wodę w stojącym “pod ręką” czajniku zwanym bezprzewodowym, fundując sobie kolejną dawkę elektropary. Element grzejny w takim czajniku ma kształt pętli, co przy prądzie około 10 A (2kW mocy) daje widoczne na ekranie monitora migotanie. Efekt ten nie jest wprawdzie aż tak widoczny jak przy golarce, ale 50 mG (miligaussów) w odległości 10 cm od czajnika jest, bo inaczej ekran by nie migotał.

Poziom natężenia zmiennego pola magnetycznego rzędu 1 mG uznawany jest jako granica bezpieczeństwa, dla częstotliwości radiowych ze względu na termiczny efekt absorbowania energii EM przez nasze tkanki, a dla niskiej częstotliwości, pochodzącej od urządzeń zasilanych z sieci energetycznej 50 Hz, ze względu na zakłócenia matabolizmu.

Można więc nie przystawiać ucha do czajnika, aby sprawdzić, czy już szumi, ale nie da się ogolić ani wysuszyć włosów zachowując bezpieczną odległość od źródła promieniowania. Trudno też słuchawkę telefonu trzymać metr od głowy.

Czekając na wodę słucham radia tranzystorowego. To kolejny agent elektromagnetycznej piątej kolumny. Aby obniżyć koszty produkcji takiego radia, wyłącznik zastosowano tylko w obwodzie niskiego napięcia, czyli po zasilaczu. Ten ostatni zawiera transformator, który dla obniżenia kosztów nie jest zamknięty w stalowej puszce, dzięki czemu po zbliżeniu radia do monitora widać efekt porównywalny z golarką. Oznacza to kolejne miligaussy, takie same zresztą jak te, które fundujemy sobie na całą noc przy pomocy radia z budzikiem stojącym oczywiście w zasięgu ręki. Włączanie i wyłączanie tych urządzeń wbudowanym włącznikiem nie ma żadnego znaczenia na emisję elektrosmrodu.

Dwudziestominutową chwilą ulgi jest droga do pracy. Nie wszyscy mają szczęście chadzać piechotą przez Park Szczytnicki słuchając ptactwa. Są też tacy, co w czasie tej drogi muszą odbyć kilka rozmów przez “komórkę” siedząc przy tym w samochodzie, co za sprawą blach karoserii i nieużywania zestawu samochodowego z antenką na zewnątrz w istotny sposób zwiększa ilość energii EM absorbowanej przez tkanki wypełniające czaszkę i oczodoły.

GrafikaPóźniej na wiele godzin, podobnie jak wielu długo edukowanych ludzi, ustawiam moją czaszkę oczodołami w kierunku monitora, napinam mięśnie karku i staram się udowodnić, że to co robię ma sens. Jeśli firma, w której pracujemy jest na światowym poziomie pod względem wyposażenia, to obok nas stoją: komputer robiący za niezłą radiolatarnię (z zasłoniętymi oczyma można go odnaleźć przy pomocy małego radia tranzystorowego ustawionego na fale długie i odrobinie wprawy), kserokopiarka, ekspres do kawy – jedno i drugie coś ciągle podgrzewa, aby być w ciągłej gotowości i lampka halogenowa z solidnym transformatorem aby nas oświecić, bo okna są zasłonięte żaluzjami. Wszystko to oplata pajęczyna kabli komputerowych, telefonicznych i sieciowych, bo nie da się tak zaplanować gniazd na ścianach, by po wstawieniu mebli wszystkie urządzenia dało się podłączyć bez kłębowiska przewodów. Jeśli jednak w przerwie śniadaniowej zaserwujemy sobie danie z mikrofalówki, to dostaniemy w czułe miejsca kolejną porcję energii letalnej.

W końcu dotrwamy do szczytu komunikacyjnego i powrócimy do naszego ciepłego (ogrzanego np. pętlą z drutu oporowego umieszczoną pod podłogą lub w specjalnych grzejnikach, w której płynie około 10 A, co daje 2 kW mocy cieplnej) pokoju wypoczynkowego z telewizorem o ciągle włączonym zasilaczu, przynajmniej dwoma transformatorami i luminoforem zawierającym izotopy promieniotwórcze ułatwiające wzbudzenie świecenia ekranu. Te izotopy można wykryć kupionym od obywatela Ukrainy miernikiem promieniowania radioaktywnego. Nie jest to oczywiście promieniowanie zabijające od razu, jednak mnie, alergikowi szkodzi już sama świadomość jego istnienia. Z telewizora są też korzyści. Nasze okno na świat można przecież ustawić tak, by jego tył znalazł się przy ścianie, za którą sypia dziecko sąsiada. Lekkie przytępienie umysłowe dziecka wiąże się zwykle z ograniczeniem pomysłowości, która mogłaby przecież być wymierzona przeciwko nam.

Po obejrzeniu urozmaiconego programu TV, przyjemnie otępiali zasypiamy w elektromagnetycznym zaduchu, by dnia następnego znowu cieszyć się dobrodziejstwami postępu technicznego. Robię to niestety również ja i moi znajomi.

Na każdy wyżej wymieniony składnik elektrosmogu mam wpływ. Mogę go zmniejszyć a nawet i wyeliminować. Można przed zaśnięciem ostatnim wysiłkiem woli wyciągnąć kabel zasilający z gniazdka. Można kupić (około 30 zł) przedłużacz sieciowy z wyłacznikiem, taki jak do komputerów. Można pomiędzy zwykły przedłużacz a gniazdko umieścić ustawiany na określoną godzinę wyłącznik zegarowy (około 50 zł). Kable dwużyłowe mogę poskręcać – około 1 skręt na 10 cm, a nadmiar kabla ułożzyć w “ósemkę”. Promieniowanie maleje wtedy z sześcianem, a nie kwadratem odległości. Wymaga to tylko odrobiny wysiłku.

GrafikaPozbawianie się jednak świadomie zdobyczy techniki niestety nie jest tym, co cywilizowani ludzie lubią najbardziej. Żyć prosto, to dla wielu ludzi znaczy żyć prymitywnie. Sam się na tym łapię. Nie da się cofnąć cywilizacji do czasów, gdy do porozumiewania na odległość służyły tylko listy i tam-tamy, do ogrzewania tylko ogień, a przyjemności były związane głównie z kontaktami z innymi ludźmi, zwłaszcza płci odmiennej.

Może się jednak okazać, że za wygodę i przyjemności natura wystawi nam rachunek, którego nie będziemy mogli spłacić. Oznaczać to będzie bankructwo cywilizacji technicznej, upadek istniejącego porządku społecznego i powrót do natury, czego na razie ani sobie ani nikomu nie życzę.

Mimo wszystko z powagą się pod tym podpisuję. Ja, cywilizowany Europejczyk, z wykształcenia elektronik, po latach pracy w branży elektromagnetycznej, jednocześnie ojciec trójki cywilizowanych dzieci, mąż cywilizowanej kobiety i kochanek klawiatury, przy której czasami zasypiam grubo po północy.

 

Marek Jermakowicz