Zrównoważony wypas
- Te wszystkie piękne, kolorowe łąki są, w pewnym sensie, naszym dziełem, tworzymy je wspólnie z przyrodą - mówi dr Krzysztof Świerkosz, pracownik Herbarium Wrocławskiego Muzeum Przyrodniczego. Rośliny, które przeniosły się na łąki i pastwiska wygrywały ewolucyjnie, ponieważ ich tradycyjne siedliska stopniowo zanikały w wyniku działalności gospodarczej człowieka. W ślad za roślinami na łąki przeszły pewne owady i związane z nimi bezkręgowce, bo, jak wiadomo, system zależności w przyrodzie jest bardzo ścisły. Zbiorowiska te są także siedliskiem wielu cennych gatunków ptaków. Na to nałożyła się działalność człowieka, która doprowadziła do powstania kilkunastu zbiorowisk roślinnych uzależnionych od warunków siedliskowych, klimatu, typu gleby oraz od intensywności wypasu. I przez setki lat, prowadząc określony typ zagospodarowania takich obszarów, "przyzwyczailiśmy" występujące tam rośliny i bezkręgowce do życia w tych warunkach. Niestety, od ponad trzydziestu lat bardzo intensywnie zmienia się gospodarka łąkarska; melioracja, podsiewanie łąk gatunkami traw pastewnych, zaorywanie - wszystko to prowadzi do zniszczenia dawnej bioróżnorodności. Inny problem to opuszczanie łąk, co powoduje bardzo szybki proces ich sukcesji wtórnej i powrót zbiorowisk leśnych. Dlatego wiele gatunków murawowych i łąkowych należy do najbardziej zagrożonych w kraju. Na Dolnym Śląsku gatunki te stanowią 40% spośród wszystkich zagrożonych! - Najgorsze, często nieodwracalne skutki powoduje zaorywanie łąk - to opinia Zygmunta Dajdoka z Instytutu Biologii Roślin. Dopłaty z UE rzeczywiście zachęciły rolników do pozbywania się łąk w wioskach, gdzie nie ma już bydła. Ludzie, żeby uzyskać jakiekolwiek dodatkowe grunty, zaorują nawet niewielkie fragmenty. Nawet tereny zabagnione są w tej chwili zaorywane, a przecież rolnik nie będzie z nich miał wielkiego pożytku. Aby gatunki, które na takiej łące rosły, pojawiły się wtórnie po zaoraniu, potrzeba dziesiątek lat. Wiele gatunków zniknie bezpowrotnie. Na obszarach opuszczonych, na których zaniechano gospodarki, istnieją tzw. banki glebowe, czyli "zapasy" nasion schowane w ziemi. Mogą z nich wyrosnąć rośliny nawet po 3, 4 latach. Jeżeli jednak łąka będzie zaorywana przez 2-3 lata wiele gatunków roślin po prostu się z niej wycofa, gdyż często związane są one z określoną grzybnią, skutecznie niszczoną w czasie orki.
Jak najlepiej chronić łąki i pastwiska? Zdaniem Krzysztofa Świerkosza: - Tylko tak, jak je wytworzyliśmy, czyli poprzez prowadzenie ekstensywnego wypasu zwierząt na pastwiskach oraz koszenia i, z rzadka, wypasu na łąkach. Dla zachowania bioróżnorodności bardzo ważne jest, aby dany kawałek siedliska był zagospodarowywany tak, jak w przeszłości. - Tutaj mamy poważny problem: często nie wiem, jak dokładnie te łąki były użytkowane - twierdzi Świerkosz. Wyróżniamy różne typy siedlisk: łąki zmienno-wilgotne, selernicowe itd. Dla każdego z nich należałoby prowadzić oddzielne badania: ile ma być koszeń, w jakich terminach, jakie zwierzęta możemy tam wprowadzić i jaka ma być ich obsada (ilość zwierząt na jednostkę powierzchni). Generalnie obsada powinna wynosić 0,8 do 1,5 dużej sztuki na hektar przeliczeniowy. Zwierzęta gospodarskie zgryzają trawę w różnym stopniu, np. krowa zgryza bardzo nierówno. Tam gdzie zgryza mniej - dobrze czują się trawy, a tam gdzie zostają puste placki - mogą się osiedlać inne rośliny zielne, które bez wypasu i bez koszenia przegrałyby konkurencję z trawą. Z kolei owce zgryzają bardzo mocno. Jeśli jest ich niezbyt dużo ich wypas może spowodować odtworzenie się nawet bardzo bogatych gatunkowo łąk z bardzo ubogich początkowo pastwisk. Tak dla przykładu było w Gorcach. Obecnie w naszym kraju realizowanych jest kilka programów opartych na ekstensywnym wypasie rodzimych ras zwierząt. Na łąkach kurpiowskich, polderach rzecznych na Dolnym Śląsku oraz Bagnach Przemkowskich wypasane są rasy, takie jak: krowa polska czerwona, koniki polskie, owce wrzosówki, hucuły czy owce olkuskie, objęte ochroną zasobów genetycznych. Rasy te bardzo dobrze wykorzystują karmę. Mają także małe wymagania pod względem jakości i ilości paszy oraz są bardzo odporne na trudne warunki środowiska. Odznaczają się także dużą żywotnością, a mięso i mleko z nich uzyskiwane posiada specyficzne, cenne właściwości odżywcze.
Największy - pod względem podjętych działań - jest program Społecznego Instytutu Ekologicznego "Kurpiowski model różnorodności biologicznej w rolnictwie", realizowany od kwietnia 2002 r. dzięki finansowej pomocy GEF/UNDP/SGP. Jest to pierwszy w Polsce tak obszerny i kompleksowy program ochrony i pomnażania różnorodności biologicznej w rolnictwie poprzez reintrodukcję rodzimych ras zwierząt i wprowadzenie do upraw lokalnych odmian roślin użytkowych. - Jeśli chodzi o duże zwierzęta, to w tej chwili mamy liczące 20 sztuk stado owcy olkuskiej, 14 krów czerwonych, 12 koników polskich oraz hucuły - mówi Ewa Ligęza-Sieniarska, koordynatorka programu. - Łąki, na których te zwierzęta się pasą są bardzo ubogie. Zasadniczym celem programu jest zachowanie rodzimych ras zwierząt i roślin oraz wytworzenie ekologicznego produktu lokalnego na bazie tego bogactwa. Ta działalność musi się rolnikom opłacać. Nasz produkt jest już opatrzony znakiem różnorodności biologicznej - dodaje koordynatorka.
Niedawno program otrzymał dotację z Fundacji EKOFUNDUSZ, co umożliwia odpowiednie rozbudowanie działań. Do gospodarstw na terenie Kurpi trafi więcej zwierząt rodzimych ras ze stad zachowawczych. Przetwórstwem wyprodukowanych przez rolników surowców zajmą się lokalne, małe zakłady rolno-spożywcze, które znają jeszcze tradycyjne technologie produkcji. Obecnie przeprowadzona jest inwentaryzacja takich zakładów działających na Kurpiach oraz ocena możliwości zbytu ich produktów. - Zainteresowanie programem ze strony rolników jest bardzo duże i w tej chwili w projekcie uczestniczy około 100 gospodarstw. Część z nich jest w trakcie przestawiania na rolnictwo ekologiczne, inni mają już certyfikaty, a kilka gospodarstw zajęło się agroturystyką - dopowiada Ewa Ligęza-Sieniarska. Dzięki realizowanemu projektowi rolnik nie płaci za otrzymane zwierzę i nasiona do upraw, zobowiązuje się jednak do oddania Społecznemu Instytutowi Ekologicznemu jednego potomka płci żeńskiej od każdego zwierzęcia, odchowanego do określonego czasu (w zależności od rasy).
Produkt uzyskany w ramach programu jest własnością rolnika. - Z otrzymanych pieniędzy częściowo finansujemy również infrastrukturę, np. ogrodzenia. Na razie rolnicy spożytkowują produkty z tych zwierząt na własny użytek, niektórzy oddzielają już mleko od czerwonych krów, twierdząc, że jest znacznie smaczniejsze - chwali koordynatorka projektu. Od listopada 2003 roku przy zakładzie karnym w Wołowie prowadzony jest nietypowy projekt, realizowany dzięki współpracy z Towarzystwem "pro Natura", Instytutem Ochrony Przyrody PAN, Miejskim Ogrodem Zoologicznym we Wrocławiu i z Akademią Rolniczą. - Dyrektor zakładu Marek Gajos oraz opiekun stada owiec Jerzy Chmielowski wpadli na pomysł zagospodarowania budynków gospodarczych oraz 200 ha łąk znajdujących się przy zakładzie. Zakupili owce, w tym 60 wrzosówek i postanowili włączyć w opiekę nad tymi zwierzętami więźniów - o początkach opowiada koordynator programu resocjalizacji Krzysztof Konieczny. - Zostałem poproszony o pomoc pod kątem przyrodniczym. Chodzi o to, żeby ludzie trafiający do zakładu czegoś się nauczyli, konkretnie pracy z tymi zwierzętami. Ponieważ program musi się utrzymać - planowana jest sprzedaż jagnięciny. Część więźniów pracuje przy remoncie budynków, inni już nauczyli się odbierać porody, czyścić raciczki. Za wykonaną przez siebie pracę dostają wynagrodzenie - objaśnia Konieczny. - Na terenie zakładu mamy również własną szwalnię, w której podoopieczni będą mogli wkrótce szyć kożuchy z pozyskanych skór i robić wełniane kołdry. W zakładzie znajduje się centrum kształcenia ustawicznego, a na koniec programu biorącym w nim udział wydamy certyfikaty potwierdzające ich umiejętności - dopowiada koordynator. Przykładami innych inicjatyw może być działalność Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody ProNatura oraz opolskiej grupy Federacji Zielonych. W Przemkowskim Parku Krajobrazowym na łąkach sąsiadujących z rezerwatem ornitologicznym od czterech lat wypasane są owce wrzosówki oraz konie. Pastwiska znajdują się na terenach po byłych poligonach radzieckich, dzięki temu obszary te nie zarastają, a gnieżdżące się obok ptaki mają korzystne warunki siedliskowe. - Tereny te są szczególnie cenne ze względu na ptaki takie, jak np. kulig wielki, brodziec krwawodzioby czy rydzyk, które dzięki wypasowi wróciły na Przemkowskie bagna. Mamy nadzieję, że za jakiś czas pojawi się też więcej kaczek łąkowych - mówi Andrzej Ruszlewicz z ProNatury. W dorzeczu Starobrawy prowadzi wypas bydła biało-czerwonego opolska grupa Federacji Zielonych, chroniąc tym samym poldery rzeczne będące naturalnym siedliskiem wielu rzadkich gatunków. Grupa stara się o włączenie tej rasy bydła do chronionych zasobów genetycznych.
Obecnie pojawia się coraz więcej możliwości realizacji tego typu programów. Środki pieniężne można pozyskać z funduszy unijnych, jak również z innych organizacji, np. z amerykańskiej Fundacji Heifera. Ochrona rodzimych ras zwierząt ma duże znaczenie nie tylko dla ekologów. Może stać się bardzo użytecznym narzędziem w resocjalizacji czy też w działaniach edukacyjnych. Rolnicy, którzy już biorą udział w przedstawionych wyżej projektach, widzą realną szansę w wytworzeniu i wypromowaniu lokalnych produktów w oparciu o hodowlę tych ras. Niewątpliwie mięso, mleko czy wełna pozyskiwane ze zwierząt oraz płody rolne o wyjątkowych walorach, uzyskiwane ze starych odmian roślin (któż z nas nie słyszał o wyjątkowym smaku dawnych odmian jabłek?) mogą stanowić jedną z głównych atrakcji gospodarstw agroturystycznych. Pozostaje, podstawowe w czasach kapitalizmu, pytanie: czy to się opłaca? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niektórym już się opłaciło, wielu dopiero czeka na efekty finansowe. Głównym zadaniem przy projektach rolniczych powinno być zapewnienie opłacalności - w przeciwnym razie zostaną nam już tylko wielkie pola kukurydzy, wielkie obory i... wspaniałe filmy przyrodnicze o bogactwie dawnych, naturalnych siedlisk. Maria Jasińska
Pomysł na owce Jesienią 2003 roku razem z Cecylią Kwaśnicą przywiozłyśmy z Akademii Rolniczej z Krakowa stado zarodowe naszej rodzimej rasy owcy olkuskiej. Stado zostało ulokowane w gospodarstwie rolnym Cecylii w Wierzowicach Wielkich - malowniczo położonej wsi nad rzeką Baryczą. Dzięki wysokiej plenności rasy, dziś owiec jest już 28. Jako stado zarodowe biorą one udział w programie zachowania zasobów genetycznych rodzimych ras zwierząt gospodarskich. Całe stado będzie stanowić podstawę do powiększania liczebności owiec w Dolinie Baryczy. Ochrona ras i odmian rodzimych odbywa się w ramach podpisanej również przez Polskę Konwencji o Różnorodności Biologicznej. W oparciu o nią, planujemy utworzyć kilka niedużych stad towarowych, których wypas na terenie przepięknych łąk nad Baryczą pomoże zachować ich dotychczasowy charakter i bioróżnorodność. Uważam, że nasza działalność może być przykładem połączenia kilku elementów środowiska, tj. zachowania bioróżnorodności roślinnej, zwierzęcej, jak również tradycyjnego sposobu gospodarowania - w kierunku tworzenia lokalnych produktów, jakimi potencjalnie mogą stać się jagnięcina, wyroby z wełny czy nawet unikalne serki z mleka owczego. Maria Centkiewicz |
[ Poprzedni | Spis treści | Następny]