Osiągnięcia współczesnej elektroniki
stwarzają świat na modłę globalnej wioski.
/Marshall McLuhan/

Globalne porozumienie?

rys. Dariusz MrożekSłowa cytowanego motta wypowiedział Marshall McLuhan ponad 50 lat temu. Trzeba przyznać, że musiał być niebywałym wizjonerem. Wszak wówczas świat ledwie wyszedł z nacjonalistycznego obłędu II Wojny światowej a zatrzaskująca się żelazna kurtyna coraz szczelniej dzieliła go na dwa wrogie obozy. Przyszłość świata jawiła nam się raczej na wzór orwell'owskiej wizji Roku 1984, w której glob nasz podzielony na trzy super-pańswa trwa w nieustannej wzajemnej wojnie, zaś osiągnięcia elektroniki służę do inwigilacji każdego obywatela, a nie do tworzenia globalnej wioski.
Gdy o tym myślę, zastanawiam się, co by było, gdyby wówczas, na początku dekady lat 50-tych, ktoś stojąc w centrum Warszawy zaczął rozmawiać przez telefon komórkowy. Przewiduję w tym momencie trzy możliwe reakcje przechodniów. Jedni stukaliby się w czoło wymownym gestem, oceniającym stan psychiczny delikwenta. Drudzy potraktowali by go jako przybysza z kosmosu. Ale najpewniej szybko znalazłby się ktoś, kto zadzwoniłby po milicję, by przyjechała i aresztowała "amerykańskiego agenta". Dalsze jego losy w kazamatach UB byłyby nie do pozazdroszczenia.
Dzisiaj, pół wieku po proroczych słowach McLuhana, na koncertach, czy w teatrach, trzeba przypominać widzom, by wyłączyli telefony komórkowe, turyści wybierający się w góry biorą je ze sobą, zarówno by porozmawiać z najbliższymi znalazłszy się na szczycie Rysów, jak i dla bezpieczeństwa - wielu już uratowano dzięki telefonicznemu wezwaniu na ratunek. Nawet dzieci w szkole wysyłają do siebie SMS-y podczas lekcji. Pomimo to narzekamy, że tylko co czwarty obywatel naszego kraju posługuje się komórką! W przodującej pod tym względem Finlandii czyni to ponad 70% społeczeństwa. Co więcej, w nadchodzących latach czekają nas dalsze cuda telekomunikacyjne, bowiem rozwój techniczny - szczególnie w tym obszarze - przyspiesza niebywale. Popatrzmy na ciekawą statystykę określającą liczbę lat, jaką potrzebowały wynalazki z dziedziny telekomunikacji, by od momentu pojawienia się na rynku uzyskać 50 milionów użytkowników: radio - 38 lat, telewizja - 13 lat, natomiast internet - zaledwie 4 lata.
Znamienna jest też historia telefonii komórkowej. Epoka telefonii analogowej, o szybkości transmisji 9,6 kbitów/ sek, czyli tzw. I generacja, zaczęła się w roku 1980 i praktycznie skończyła się w roku 2000. Generacja II - już cyfrowa - zaczęła się w roku 1990 i obecnie, stosując protokół GPRS osiąga szybkość 170 kbitów/ sek. Zapewne okres jej dominacji będzie trwać do roku 2010. Ale już w roku 2000 pojawiła się III generacja, słynne UMTS, zapewniająca szybkość transmisji 2 Mbity/ sek. Prawdopodobnie będzie stosowana do roku 2020. A co dalej? Zapewne przyjdzie okres IV generacji o możliwościach trudnych dziś do przewidzenia. Jak te nowe możliwości zmienią społeczeństwo - niełatwo dziś odpowiedzieć. Ale na pewno ich wpływ zarówno na sposób pracy, jak i na dostępność informacji, czy wreszcie na rozrywkę będzie przeogromny. Ta globalna wioska o której mówił McLuhan z roku na rok będzie coraz mniejsza.
W dodatku z roku na rok będzie się umacniać nowa era cywilizacyjna, zwana cywilizacją informacyjną, której podstawowymi cechami są: demokracja parlamentarna, gospodarka rynkowa, urbanizacja, niezwykła szybkość rozwoju wiedzy i w końcu powstanie globalnego społeczeństwa informacyjnego. Demokracja parlamentarna, która, zdaniem znanego futurologa Francisa Fukuyamy, tworzy "koniec historii", jest również określana mianem ostatecznej formy organizacji społeczeństwa w dziejach ludzkości. Gospodarka rynkowa natomiast eliminuje wszelkie sztuczne bariery w przepływie towarów, usług, ludzi oraz idei, oraz minimalizuje stopień interwencjonizmu państwowego. Urbanizacja dokonuje się wciąż na niewiarygodną skalę. O ile w roku 1975 ok. 40% ludności świata żyło w miastach, to w roku 2000 już 50%, zaś według prognoz w roku 2025 dojdzie do 60%. Coraz więcej jest też miast - molochów, o ludności przekraczającej 20 mln.
Niezwykła szybkość rozwoju wiedzy oparta jest przede wszystkim na dodatnim sprzężeniu zwrotnym między nauką i techniką, co sprawia, że wiedza przyrasta wykładniczo, a jej czas zdwajania szacuje się obecnie na ok. 10 lat. Oznacza to, że w ciągu 40 lat trwania kariery zawodowej współczesnego człowieka wiedza wzrasta 16 razy. (Zresztą w niektórych dziedzinach takich jak inżynieria materiałowa, biotechnologia czy technologie informacyjne, czas zdwajania jest jeszcze znacznie krótszy). W końcu powstaje globalne społeczeństwo informacyjne, w którym podstawą ekonomicznego sukcesu społeczeństw nie jest już żyzność gleby, czy też nawet zasoby naturalne, lecz poziom społecznego wykształcenia dającego umiejętność wyszukiwania i przetwarzania informacji.
Z tego, co zostało wyżej powiedziane, widać wyraźnie, że jednym z podstawowych filarów na których wnosi się gmach cywilizacji informacyjnej jest komunikacja społeczna, czyli umiejętność ludzi w zakresie porozumiewania się, dla której grunt tworzą: informacja i prawda. To właśnie dlatego nie ma szans, by kraje o ustrojach totalitarnych mogły włączyć się w proces budowania społeczeństwa informacyjnego. W ustrojach tych bowiem życie społeczne bazuje na selekcji i tłumieniu informacji, oraz na fałszowaniu prawdy. Wyraźnie widoczne było to w niedawnej historii naszego kraju. Widać to dziś w krajach, w których telewizja satelitarna, czy internet są zakazane. Można powiedzieć, że dziś nie ma rozwoju gospodarczego bez komunikacji społecznej i nie ma rozwoju komunikacji społecznej bez demokracji. Mówiąc o tym należy zastanowić się przede wszystkim, na czym polega proces komunikowania się. Sądzę, że trzeba w nim wyróżnić pięć elementów, z których pierwszym jest tworzenie i formułowanie przekazu, następnie kodowanie przekazu i wysyłanie, jego transmisja, odbieranie przekazu i dekodowanie, a w końcu zrozumienie nadanego przekazu.
Obserwując dzisiejszy rozwój społeczeństwa informacyjnego można niekiedy nabrać przekonania, że dominują w nim elementy technologiczno - narzędziowe. Potrafimy przesyłać coraz więcej informacji i czynić to coraz szybciej. Natomiast w obszarze tworzenia przekazów i w konsekwencji ich rozumienia, postęp jest zdumiewająco nikły. Coraz częściej bywamy zalewani informacyjnym szumem, z którego wyselekcjonowanie istotnych i naprawdę wartościowych informacji stwarza coraz większe trudności. Dlatego można odnieść wrażenie, że pomimo technologicznych cudów wcale nie łatwiej nam się porozumieć dzisiaj, niż przed dziesięcioleciami. I że człowiek ogłuszony informacyjnym zgiełkiem może mieć większe trudności ze zrozumieniem tego, co chce się mu przekazać, niż miał jego pradziad.
Owa trudność jest potęgowana tym, że globalna wioska staje się gospodarczo coraz bardziej zróżnicowana. Są w niej zarówno pałace, jak i lepianki. Ba, widzimy wzrost zasobności mieszkańców pałaców i coraz większą pauperyzację nędzarzy z lepianek. Znamienne są różnice bogactwa poszczególnych krajów, liczonego jako produkt krajowy na głowę ludności, w ciągu ostatnich 200 lat. W tym okresie stosunek zasobności najbogatszych do najuboższych krajów wynosił kolejno: w roku 1820 - 3:1, w roku 1913, czyli prawie 100 lat później - 13:1, niecałe 40 lat później, w roku 1950 - 35:1, po 30 latach, w roku 1980 relacja ta podwoiła się i wyniosła 70:1, natomiast w roku 2000, po zaledwie 20 latach osiągnęła ona wynik 500:1.
Przy takiej rozbieżności nie wystarcza komunikacja społeczna, potrzebne jest jeszcze porozumienie społeczne. A tego właśnie brakuje. Protesty antyglobalistów, tragedia zamachu terrorystycznego na World Trade Center 11 września ubiegłego roku, są tego wyraźnym dowodem. Nie umiemy się porozumieć w kwestii takiego zorganizowania światowej gospodarki, by z owoców prosperity ekonomii opartej na wiedzy mogli korzystać wszyscy mieszkańcy naszej planety. W rezultacie sprawa ta może okazać się (przecież) kluczowa dla rozwoju świata. Niektórzy futurolodzy są zdania, że właśnie umiejętność komunikowania się nie tylko w zakresie środków technicznych, lecz właśnie zawartości treściowej, stanie się jednym z najważniejszych wyzwań XXI stulecia. Dialog międzyludzki musi być nie wrzaskiem i furią, lecz autentycznym dialogiem międzykulturowym, wszystko bowiem wskazuje na to, że ugoda społeczna stanie się czynnikiem produkcyjnym, obok pracy, kapitału i społecznej wiedzy. A bez dialogu, bez autentycznego porozumienia się między ludźmi, o takiej ugodzie nie ma mowy. Ale do tego nie wystarczy wiedza, potrzebna jest jeszcze mądrość.

Andrzej Wiszniewski


[Poprzedni | Spis treści | Następny]